Nie podawaj przykładów piłkarskich, bo tam na mecz przychodzi 500 osób.
Tak jak już wspomniałem we wcześniejszym wpisie, zwróćmy uwagę na El clasico, a nie na Ekstraklasę (choć i tutaj na spotkanie Wisła-Legia w tę niedziele przyjdzie lekko 30 tysięcy ludzi, na zwykły mecz ligowy). Tak więc każdy wie, że mecze Barcy z Realem gromadzą trochę większą publiczność niż 500 osób. Powiedziałbym nawet, że ten mecz elektryzuje kibiców na całym świecie. Zastanowił się ktoś dlaczego tak jest? Przecież kibice Barcelony mogą zobaczyć często dobry football w meczu z Las Palmas, a jednak jest coś co sprawia, że mecz z Realem jest wyjątkowy, często mimo słabszego poziomu (wiadomo, mecze są różne). Odpowiedź jest prosta, przeciwnik. Na nim skupia się część uwagi kibiców. Kibicowanie swojej drużynie jest fajne, ale wielkie emocje wywołuje w nas rywal. Jasnym jest, że nie mówię tu o różnego typu patologiach na stadionach piłkarskich, ale dlatego szybko przywołuje tutaj nasze mecze ze Skrą. Uważasz, że prowokacyjne nie jest gwizdanie podczas zagrywki przeciwnika? Że piosenka na rynku "nic nie może przecież wiecznie trwać"(z resztą zainicjowana przez SSPS) odnosiła się do Resovii i nie była prowokacyjna? Kiedy było najgłośniej na hali? Jak śpiewaliśmy "Mistrz, Mistrz RESOVIA", a Skra musiała tego słuchać! Wrzask po pięknej czapie Grozera na Wlazłym, był słyszalny w Gminie Zielonki za Krakowem... Nie dlatego, że to była czapa, bo ona zdarza się częściej, ale dlatego, że to był właśnie Wlazły. Przykładów prowokacyjnego kibicowania mogę wymieniać jeszcze długo, ale myślę, że pojęcie prowokacji w kibicowaniu jest już jaśniejsze.
Zmierzam do tego, że za mało w kibicowaniu poświęcamy uwagi rywalowi. Powiem więcej, rywal na naszej hali czuje się dobrze, a my jak się zapomnimy to nawet mu klaszczemy podczas jego zagrywki... Mecze stają się jednolite i bez wyrazu. To przeciwnik nadaje wagę spotkaniu. Kiedyś potrafiliśmy doprowadzić przeciwnika do szewskiej pasji, a dzisiaj dlaczego na ZAKSie jest cicho? Dlaczego zarzucamy zawodnikom, że nie zwracają się do kibiców? Ja myślę, że dawniej się zwracali, bo to kibic wyszedł z inicjatywą. Z definicji mi wynika, że to kibic ma się zwrócić do zawodnika, a nie na odwrót. To my jesteśmy od kibicowania. Zawodnicy się utożsamiali z kibicami i Resovią, bo tak jak mówiłem "jak nie jesteś z nami jesteś przeciwko nam". Dawaliśmy czadu i mieliśmy
wyraz. Tego wyrazu nam teraz brakuje. Zbyt często śpiewamy jednostajnie, a jeszcze we wszystko wcina się nasz "komentujący", jakbym nie widział co się dzieję na parkiecie. To jest męski sport. Chłopaki nie płaczą, a my potrzebujemy tych dodatkowych emocji, żeby znów podnieść Podpromie. Tutaj nic nie może być na siłę i nie wyjdzie z tego zbyt wiele jak nie damy się ponieść emocjom. Osobiście ja i jak mniemam wiele innych osób idzie się na mecz się wyładować po ciężkiej pracy. Idzie pokrzyczeć, idzie przeżywać emocje, a jak nie, to zostaje przed telewizorem i może analizować mecz szczegółowo.
A tak konkretnie, to do czego zmierzasz? Zwłaszcza z negacją "byle kulturalnie i nikogo nie obrażać". Bo jeśli do tego, żeby kogoś obrażać. to się nie przyłączę.
Kultura wyróżnia człowieka spośród innych stworzeń.
Czy to negacja to mam wątpliwości. Nie chodzi mi tu o obrażanie, ale ww. prowokacje, która na halach siatkarskich rzadko wykracza poza te ramy przyzwoitości. A kultura... Powiem tak, Zatorski klnący w stronę kibiców, czy Woicki, który chciał się bić z moim całym sektorem raczej nie mieli nic wspólnego z kulturą, a częścią tego widowiska Repres byłeś. Nie trzeba się już przyłączać.