Jak na moje oko (a trochę się naszych zawodników naoglądałem), to od początku sezonu fizycznie wyglądamy dobrze lub bardzo dobrze. Często narzekałem na przygotowanie fizyczne zawodników (zwłaszcza za Miale, ale i przy Andrzeju Zahorskim były dość długie chwile przymulenia), ale w tym sezonie nie pamiętam (być może to miażdżyca, zwana przez złośliwców sklerozą) chwili, w której "fizyka" stała na przeszkodzie w zwycięstwach.
Szacun dla Andrzeja Zahorskiego, ale współpraca z Łukaszem Filipeckim to (moim zdaniem) bardzo dobry pomysł.
Nie ręce, nie nogi, ale głowa i serce (ale nie jako pompa) są w tym sezonie naszymi wrogami. A na to ani Zahorski, ani Filipecki, ani nawet psycholog nie pomogą.