Biperion, myślę, że Twoja uwaga to nawiązanie do innego tematu, ale skoro już padła...
Kowal ma swoje przemyślenie, koncepcję i uwarunkowania. Swojego zdania broni, bo z pewnością jest ono przemyślane. Broni czasem (częściej) skutecznie, czasem (rzadziej) nieskutecznie, czasem zręcznie, czasem mniej zręcznie. Piszesz, że nie liczy się z opiniami. Nieprawda. Tylko, ze liczenie się z opiniami nie oznacza podzielania tych opinii. Nawiasem mówiąc, gdyby chciał liczyć się z opiniami tak, jak Ty to rozumiesz, szybko by zwariował, bo bywają one krańcowo sprzeczne z sobą.
To nieprawda, że "on jest Pan trener", "on się na tym zna, więc nasze uwagi to można sobie wsadzić". Chyba nigdy nie rozmawiałeś z Andrzejem o siatkówce. Ja miałem tę możliwość wielokrotnie. Nigdy mi nie okazał poczucia wyższości. Nigdy mojego zdania nie potraktował niepoważnie. Nigdy nie olewał mojej opinii i nie kwitował jej banałem. A przecież wielokrotnie bywałem krytyczny wobec niego. Tylko, że mój krytycyzm nie wynikał ze złej woli.
Pewnych rzeczy trener nie może powiedzieć ani oficjalnie, ani prywatnie. Prywatnie może trochę więcej, ale niewiele więcej. To normalne. Pewne rzeczy trzeba zauważyć samemu, wyciągnąć własne wnioski.
Andrzej doskonale wie, że kibice miewają ciekawe spostrzeżenia, uwagi warte rozważenia. Które to spostrzeżenia i uwagi? Powiedzmy, że częściej te nietypowe niż typowe. Te typowe najczęściej nie uwzględniają pewnych uwarunkowań, o których niewiele osób wie. Jakie są dalsze losy tych ciekawych spostrzeżeń? Różne, ale zawsze są to decyzje Kowala. Nigdy kibice za niego nie decydują. I dobrze, że tak jest!
Czy jest możliwe, żeby w jednej hali zgromadzić kilkuset (a może kilka tysięcy) genialnych trenerów? Niemożliwe, bo w żadnej dziedzinie życia nie ma aż tylu geniuszy. Nie przesadzajmy zatem z naszym - kibiców geniuszem trenerskim, a w konsekwencji z nieudacznictwem Kowala. Aż tak genialni to my (kibice) pewnie nie jesteśmy.
Granica pomiędzy konsekwencją a uporem nie jest precyzyjna. Coś, co ja zakwalifikuję jako "bycie upartym", ktoś inny zakwalifikuje jako "bycie konsekwentnym". Masz prawo kwalifikować pewne zachowania Kowala jako "upór", choć on (i pewnie wielu innych) określi to jako "konsekwentną realizację pewnych koncepcji, rozwiązań, pewnego programu".
Nie wiem czy Kowal będzie kiedyś okrzyknięty trenerskim geniuszem. Ja będę go za takiego miał jedynie pod warunkiem, że w nadchodzącym sezonie wygra LM. Jak widzisz nawet u mnie Andrzej nie ma na to zbyt wybujałych szans, choć do ostatniej piłki będę miał nadzieję, że tak się stanie. Dopóki nie jest geniuszem, będzie popełniał błędy.
Przechodząc do transferów.
Nadal mamy koncepcję "równej dwunastki", ale dopiero w tym sezonie nasz skład jest naprawdę zbilansowany. Rok temu w "równej 12" nie mieliśmy drugiego przyjmującego do ataku z wysokich piłek. Nie mieliśmy drugiego Achrema/Kurka/Conte/Kooya/... Od początku było wiadome, że Veres, Penczew czy Lotman nie są tego typu zawodnikami. Pomijając fakt, że Alka w formie naprawdę trudno jest zastąpić, z dwójki potencjalnych kandydatów Buszek - Mika, Kowal, ku zdziwieniu wielu, postawił na Buszka. Nie oszukujmy się, jeszcze w maju niewielu wierzyło, że Buszu załapie się na mistrzostwa świata. Dziś, jakkolwiek potoczą się losy Rafała i Resovii, śmiało można stwierdzić, że decyzja jest trafiona.
Przegraliśmy LM. Moim zdaniem przez brak Ignaczaka. Niko Penczew nie sprawdził się w roli libero. Masełko nie tyle "nie udźwignął", co jeszcze(!) nie okazał się gotowy do gry na tym poziomie. No to łatamy ewentualną dziurę Żurkiem. Można dyskutować czy ktoś inny nie byłby lepszy. Tyle że po odmowie Zatorskiego i wobec braku szans na Wojtaszka, wybór Żurka jest co najmniej sensowny.
Myślę, że powodem odejścia Kosoka były pieniądze. Myślę też, że Holmes nie dostał więcej niż proponowaliśmy Kosokowi. Czy zatem dokonaliśmy złej zmiany? Biorąc pod uwagę 2 ostatnie sezony Kosy, chyba nie zrobiliśmy złego interesu.
Koncepcja "wyrównanego" (ja raczej nazwałbym to "zbilansowanym") składu" zostanie w pełni sprawdzona dopiero w tym sezonie. Zatem "upór" czy "konsekwencja" trenera? To się okaże po wyniku. Gdyby sezon 2011/12 kończył się turniejem o PP, pewnie Kowal nie miałby zbyt lekkiego życia. Ponieważ kończył się finałem +L, ta sama praca, koncepcja, te same wybory okazały się bardzo trafne. A przecież już w półfinale PP widać było naszą siłę. Taki jest sport.
LM nie wygrali tacy trenerzy polskich klubów jak Mazur, Castellani, Bernardi, Totolo, Santilli, Travica, Wspaniały, Brokking. Żaden z nich nie przełamał hegemonii Skry Bełchatów (Mazur i Castęllani tę hegemonię tworzyli). Kowal, żeby udowodnić swoją kompetencję, hegemonię przełamał, ale jest w trudnej roli, bo jako trener aktualny, nie ma szans na szacunek, którym darzy się trenerów byłych, np. Strzelczyka. Bo z aktualnym trenerem jest jak z szefem w pracy: każdy mężczyzna wie, że ma szefa - idiotę.