Statystyka kłamie. Zerknąłem w statystyki i... mam inny obraz meczu.
Ze statystyk wynika, że każdy z naszych, z wyjątkiem Nowakowskiego i Żurka, zagrał tragicznie, a tragicznie nie było.
I i II set - bez historii. Bez jakiejkolwiek historii. Rozłożyliśmy Kielce zagrywką (nie samymi asami), a resztę dopełniły ich błędy. Poza zagrywką (w wykonaniu każdego z naszych) nie mieliśmy okazji do efektownej gry. Zapamiętałem jedynie, że źle układała się współpraca Drzyzga - Konarski. Trudno mi powiedzieć, z czyjej winy.
Dwa sety niegodne zapamiętania. Było jak u Cezara: veni, vidi, vici.
Set trzeci...
Mam taka teorię, że w każdym meczu siatkarskim, nawet gdy grają mistrzowie z ostatnimi lebiegami, przynajmniej jeden set musi być w miarę zacięty. No i trafiło na nasz III set.
Kielce zaczęły przyjmować, a młody Penczew bił wysoko, po naszych palcach. Nas bronili, ich ataki po bloku lądowały poza boiskiem. Na dodatek zaczęli "czytać" Fabiana, a ten uparł się grać pajpa. Albo niedolot, albo skakał podwójny blok. Powinniśmy wygrać tego seta, ale nie wygraliśmy. Nieskończone ataki i dobre (po bloku) kontry Kielc.
W IV secie szybko z Buszka wszedł Ivović. Nie żeby Rafał grał źle, ale coś trzeba było zmienić, a tylko tu mogliśmy zrobić zmianę. Lotman z uwagi na lekki uraz był poza składem.
Patrząc na statystyki Marko - dramat. W rzeczywistości wyglądało to trochę inaczej. Marko jest jakiś taki, rzekłbym, "energetyczny". Wprowadza na parkiet energię. Ta energia dziś bardzo przydała się zespołowi.
Dość długo utrzymywał się równy wynik, ale w najważniejszym momencie odjechaliśmy przeciwnikowi. Nareszcie Konar zagrał tak, jak można się po nim spodziewać. To był jego set i w ataku, i w zagrywce,i w dograniu na kontrę, i w bloku.
No i mecz się skończył tak, jak powinien się skończyć.
Bardzo dobry mecz Michała Żurka. Gdyby wybrał jeszcze ze 2 piłki w obronie... Ale i tak złego słowa o nim nikt nie powinien powiedzieć.
A teraz postać numer jeden: Piotr Nowakowski. Tak zaangażowanego i tak odpowiedzialnego Piotrka to chyba jeszcze nie widziałem. Nawet na mistrzostwach świata. Nie przesadzam. Nasza gra opiera się (któryś już mecz z kolei) właśnie na Piotrku. To on jest "lekiem na niemoc". Niezwykle odpowiedzialny w zagrywce, biorący na siebie ciężar gry w ataku i... złoszczący się(!) na siebie, gdy nie uda mu się zablokować przeciwnika. Powtórzę za klasykiem: "No, no! Nie poznaję Kolegi. "Cicha woda".
Oby się nam Piotruś nie zepsuł.