...kwestia doświadczenia i wieku robi swoje
Codzienność gdzieś trzeba odreagować albo się od niej oderwać.
Ja też już to mam
I dlatego nie obrażam się, gdy przegrywamy. Odrobinkę się pozłoszczę, ale...
Zastanówcie się przez chwilę:
Jakie znaczenie dla życia ma to, czy piłka spadnie o 2 cm bliżej/dalej? Żadnego. Ani krowy nie zaczną się lepiej doić, ani kury lepiej nieść, ani komputery nie zrobią się szybsze, ani globalne ocieplenie nie zostanie zastąpione globalnym oziębieniem, ani... Sport - dziedzina kompletnie nieprzydatna dla normalnego życia.
Tak naprawdę, to idąc na mecz, wchodzimy w pewną abstrakcję. Dramatem/radością staje się fakt, że skórzana kulka spada 5 cm przed albo za linią oddaloną 9 metrów od siatki. Normalny człowiek powiedziałby "A niech sobie spada, gdzie chce". Kibic tak nie powie, bo żyje przez te parę chwil w innym świecie. W świecie, w którym nie obowiązują normalne reguły.
Przychodzimy, żeby przeżywać intensywne emocje, których codzienne życie nas pozbawia. Przychodzimy po te "dobre" emocje. Przeżyjemy je intensywnie tylko wtedy, gdy szansa na nie daleka jest od pewności. Czasem spotykają nas te "gorsze", ale bez nich te "dobre" stają się o wiele mniej warte. Normalnieją. A mecz staje się pewnego rodzaju rutyną. Nie spełnia swojej funkcji.
"Syndrom spasionych kotów" jest bardzo ciekawym określeniem. Z wielu względów.