Cudu w Rzeszowie nie było. Przed meczem na FB dodałem grafikę z sercem i rozumem oraz z pytaniem, kto wygra? Rozum podpowiadał ZAKsa, serce Resovia.
Wynik wszyscy znamy. Nie jest dobry, ale w kontekście całego sezonu to Nasz udział w finale to ogromny sukces.
Bo jakby zestawić fakty to naprzeciwko drużyny, która w sezonie na 26 rozegranych meczy, 19 wygrała w stosunku 3:0 i zanotowała tylko 3 porażki (w tym chyba dwie po 5 setowych meczach) -stanęła drużyna, która miała 12 porażek a zwycięstw 3:0 to była rzadkość. Już na starcie był wskazany murowany faworyt. Kolejne rozegrane sety tylko potwierdziło tą przepaść między zespołami.
Po meczu w Lubinie, wielu z nas (w tym ja) stwierdziło. Iż Zaksa, powinna dostać złoto, bez względu na dalsze wyniki innych zespołów. Grali najrówniej.
W Kędzierzynie przez cały sezon atmosfera cementowała zespół. Każdy kolejnych wygrany mecz upewniał zawodników w swoje umiejętności. Przed 3 meczem byłem na treningu ZAKsy na Podpromiu. Po krótkiej obserwacji wiedziałem już, iż nie będzie łatwo. Wszystko im wychodziło a w ich oczach była tzw. Mentalność zwycięzcy. Taka sama, jak byłą w Resovii, kiedy zdobywaliśmy złoto w Kędzierzynie. W meczu tylko to się potwierdziło. W pamięci mam zachowanie Konarskiego, który idąc na zagrywce był bardzo pewny swoich umiejętności. Nawet błąd zagrywki czy blok nie załamały go.
U nas było inaczej. Nie było zwycięstwa, które by zbudowało atmosferę w zespole. Czegoś takiego, jak w zeszłym roku w Nowosybirsku. Nie stanowiliśmy monolitu. W Zaksie nie było słabych punktów u nas było kilka.
Meczów o złoto niestety nie dało się wygrać. Zaksą była sportowo lepsza co nam udowodniła na parkiecie.