Test charakteru naszej nowej drużyny przychodzi szybciej, niż po ostatnich meczach mogliśmy się spodziewać. Choć w pewnym sensie dało się zauważyć stopniowanie, które mogło wskazywać na nadchodzące...zacięcie. Najpierw dobry cały mecz z Warszawą, potem lekka zadyszka w III secie w Szczecinie, następnie zdecydowanie przegrany set w Bełchatowie i przegrany III set z Gdańskiem. W tym ostatnim meczu podnieśliśmy się z dołka dość późno, bo dopiero blisko połowy IV seta. No i dziś już cały mecz zagrany tak, jak III set z Gdańskiem...
Pewnie jest to spowodowane zwiększonym obciążeniem treningowym przed inauguracją LM, bo dziś graliśmy kompletnie bez świeżości. Najbardziej bolały mnie nieskończone kontry...było ich mnóstwo. Grę w obronie trzymał tylko Wojtaszek. Reszta snuła się po boisku. W zagrywce byliśmy kompletnie niepewni, a każda próba ryzyka kończyła się błędem. Naocznie wydawało mi się, że leżeliśmy też w przyjęciu, ale...patrzę w staty...i oczom nie wierzę...60/31
Od euforii przechodzimy dość szybko do...grania pod presją, bo w niedzielę chyba będziemy mieć coś do udowodnienia...