Nie oglądałem finału (na żywo). Oglądam powtórkę.
Czyli: "Jak wygrać z Zenitem".
I set do wyniku 20:16 to zasługa "wesołych flotowców" z Zenita i perugiańskiego Fabiana, czyli De Cecco. Czyli nie można sobie pozwolić na niestaranność i trza mieć Tichacka na rozegraniu.
II set (25:23 dla Zenitu) - takie sety po prostu trzeba wygrywać. Się nie uda, to się przegrywa mecz.
III set to rzeczywiście bombardowanie zagrywką. Na takiego seta nie ma sposobów i trzeba go wpisać w koszty. No chyba, że ma się w składzie przyjmującego Kurka (w formie) i atakującego Grozera (w formie), czy innego Atanasijevicia (w lepszej formie), którzy odpowiedzą tym samym. Fajno byłoby jeszcze mieć Rossarda, który zwykle jest w formie.
Jak to zrobić, żeby aż(?) dwóch grajków było w formie? Myślę, że zamiast mieć trenera z wizją składu, wystarczy mieć trenera, który umie trenować.
Jeśli ktoś kocha się w rozgrywających - artystach, powinien poobserwować Bućkę - może mu odrobinę przejdzie. Bo zamiast artystów, którzy ledwo dobiegają do piłki i wystawiają dyszlem, warto mieć "rzemieślnika", który dobiegnie do piłki i w miarę starannie wystawi ją palcami. Może być palcyma.
Coś mi się zdaje, że przeciwko Zenitowi warto grać trzema przyjmującymi (czyli bez atakującego).
Tak tylko piszę, bo przecież przeciwko Zenitowi nie zagramy.
A za 2 lata...? Moja wyobraźnia przestała sięgać tak daleko, gdy przestawiliśmy Kurka na atak. Nie widać w naszych ruchach kadrowych jakiegokolwiek sensu. Se kupujemy grajków (ktoś się zawsze napatoczy) i se gramy. Dziw bierze, że zakontraktowaliśmy Rossarda aż na 2 lata. Pewnie ten drugi rok jest z "opcją rozwiązania umowy przez jedną ze stron".