Co by się nie zdarzyło to i tak będzie źle.
Propozycja otwartego treningu wychodzi od drużyny...źle, bo nie wyszła spontanicznie od kibiców.
Otwarty trening...też źle, bo też mi łaskę zrobili.
O 16-tej...też źle, bo przecież o 19-tej byłoby dużo lepiej.
Zaprosił na trening Górski...też źle, bo najpierw poinformował o tym Marcin Lew, a potem się okazało, że...też źle, bo zaprosił Górski, a nie Kowal.
A no i w ogóle każda propozycja wychodząca od klubu, drużyny jest podejrzanie...nieszczera. Czyli też źle.
Rozglądam się wokół siebie i widzę wszystko złe. Co za ponury świat.
A może warto założyć sobie przed tym treningiem szczere intencje i klubu, i drużyny.
A może warto choć odrobinę postarać się w trakcie tego treningu stworzyć taką atmosferę, żeby nikt już nie miał wątpliwości, że każdy następny trening powinien być otwarty.
Może wreszcie warto pomyśleć, że jutro będzie lepszy dzień od tego, który był wczoraj.
Czym ryzykuję tak myśląc? Co tracę?
Byłoby bardzo fajnie, gdyby ci wszyscy malkontenci zostali "wyciszeni" przez jakiś fajny gest ze strony drużyny/zawodnika/zawodników...o trenerze nie wspomnę
okazany w trakcie tego treningu.
No chyba, że to też okazałoby się złe, fałszywe, improwizowane, korporacyjne, sztuczne, opłacone z kieszeni Górala, wymyślone przez piarowców, ustawione na słupki w statystyce marketingowej...etc.