No cóż, zaufanie buduje się mozolnie a traci się szybko. Wtedy znów trzeba mozolnie budować zaufanie.
Do tej pory uprawialiśmy taktykę dąsania się na siebie. Wczorajszy trening jest (mam nadzieję) początkiem "rozmowy" z kibicami i odzyskiwania ich zaufania.
Jeszcze miesiąc temu powiedziałbym, że wygramy. Nie zwracałbym uwagi na pewne niepowodzenia. Dziś oczekuję, że podejmiemy walkę i nie będziemy snuć się po parkiecie.
Przez ostatnie dni lansowano pogląd, że "częste zmiany powodują, że zawodnicy z parkietu boją się podejmować ryzyka, a ci z kwadratu są sfrustrowani, bo ich wartość rynkowa spada". Dla mnie jest to rozumowanie dziwaczne. Czyli co? Każdy sobie rzepkę skrobie? Jesteśmy jedną drużyną czy nie?
Co stoi na przeszkodzie, żeby cały obecny skład grał w Resovii jeszcze bardzo długo i żeby "rezerwowy" miał co najmniej taką "wartość rynkową" jak obecnie? Tylko on sam jest sobie przeszkodą. Bo nie potrafi myśleć kategoriami całej drużyny, całego klubu.
Achrem, Lotman, Perłowski, Grzyb (nie wspominając o Ignaczaku) bywali podstawowymi i bywali rezerwowymi. Żaden z nich nie stracił na "wartości rynkowej". Żadnemu z nich nikt nie odmawiał prawa do tytułów, zaszczytów, nikt nie zamykał drogi do reprezentacji, a propozycje finansowe Resovii zwykle spełniały ich ambicje. Chwilowe frustracje nie przeszkadzały im w karierze. Jeśli pojawiła się duża frustracja, to tylko z tego powodu, że nie przedłużono z nimi kontraktów w Resovii, a nie z tego powodu, że "przez bywanie rezerwowym stracili na wartości rynkowej". Resovia mogła na nich liczyć. Każdy z nich odszedł do solidnego klubu. Nikt (nawet Łukasz Perłowski) nie miał zamkniętej drogi do swojej reprezentacji. Po co szukać gdzie indziej "wartości rynkowej", jeśli tę wartość ma się w Resovii? Wystarczy być dla niej pożytecznym. Jakie to zaszczyty można osiągnąć w innych klubach, których to zaszczytów nie można osiągnąć w Resovii?
Jakich to "wielkich kontraktów" nie podpisał zawodnik z tego powodu, że nie był podstawowym graczem Resovii? Jakie to wielkie kluby ich ominęły? Brakowało mu czegoś tu, w Rzeszowie?
Szanowni Panowie - reprezentanci Resovii. Tylko od Was zależy czy Rzeszów będzie Waszym miejscem pracy do końca Waszej kariery. A chyba nie jest to złe miejsce pracy. Chyba jest to miejsce pracy, w którym można zrealizować wszystkie swoje ambicje sportowe i finansowe (w granicach realiów). Wystarczy być pożytecznym dla zespołu, a nie tylko dla siebie.
I uwierzcie mi: żaden trener nie stoi na przeszkodzie, żebyście stanęli z piłką za linią 9. metra i przyłoili 120 km/h. Nawet Kowal Wam w tym nie przeszkodzi. To zależy tylko od Was. A wtedy żaden Kowal nie wyjmie Was ze składu. Sami się tego nauczcie.