"Zły pieniądz wypiera z obiegu dobry pieniądz" - taką zasadę zauważył i sformułował Mikołaj Kopernik (był nie tylko astronomem). Jeśli na rynku istnieją 2 rodzaje pieniądza - z większą i mniejszą ilością szlachetnego kruszcu -, to ten lepszy pieniądz szybko z rynku zniknie, a w obiegu pozostanie tylko pieniądz gorszy.
"Kruszcem" w naszej siatkówce były następujące kryteria:
1. odpowiednie finansowanie, gwarantujące odpowiedni poziom sportowy,
2. odpowiednia hala,
3. minimum 1.500 kibiców na każdym meczu,
4. odpowiednie sędziowanie (wideo).
5. system rozgrywek, gwarantujący emocje dla kibiców wielu klubów niemal do końca rozgrywek.
Stworzyliśmy 10-zespołową elitę i wydawało się, że powstało coś kapitalnego.
Wtedy do głosu doszli demagodzy, którzy (jak to demagodzy) postanowili zaistnieć nie mając innego celu jak zaistnienie (najlepiej na tle i kosztem ludzi rozsądnych).
Zaczęło się od tego, że Resovia, uzbrojona w "armię zaciężną" z zagranicy, strąciła z piedestału Skrę, w której reprezentanci Polski siedzieli na ławce rezerwowych.
"Młodzi, zdolni Polacy nie mają gdzie grać, bo kupujemy za dużo zagranicznych średniaków".
Nie chcę wchodzić na grunt polityki, więc nie będę podawał przykładów rzucania Polakom problemów, które w Polsce nie istnieją, ale które demagodzy rozdęli do takich rozmiarów, że ich "rozwiązywanie" rozwala (rozwaliło) bardzo wiele dobra. W tym my, Polacy jesteśmy specjalistami.
Jakoś nikt nie zwrócił uwagi, że ci młodzi, zdolni Polacy nie byli rozchwytywani przez kluby rosyjskie, włoskie, francuskie czy niemieckie. Może dlatego, że tych młodych, zdolnych było aż trzech (no, może czterech).
Postawiliśmy na piedestale idiotyczny, nierzeczywisty "problem" i ten "problem" zaczęliśmy rozwiązywać. No to "rozwiązaliśmy" problem tak, że rozwaliliśmy wszystko. Polskie obywatelstwo zastąpiliśmy "polską licencją" tylko po to, żeby (niemal) uniemożliwić grę Achremowi (później Tichackowi). Rykoszetem dostało się Marechalowi i (następnie) Gładyrowi. Rozwiązaliśmy "problem", którego nie było. Żadnego pożytku a strat przynajmniej kilka.
Zamiast 10 elitarnych klubów, posiadamy 16 takich sobie klubików. Miejsc pracy od groma, więc z partaczy (to byli rzemieślnicy nie należący do cechu) musieliśmy zrobić zawodowców, a i tak grać nie ma kto.
Jakoś nikt nie zwrócił uwagi, że w KS Tęcza grają niemal wyłącznie "młodzi, zdolni" Polacy a KS Tęcza nie zawojował nawet środka tabeli.
Robimy szkółkę, przedszkole czy zawodowy sport?
Lepszy polski hydraulik - partacz czy zagraniczny fachowiec?
Może i pieniądze za dobrze skręcone rury wyjechały za granicę, ale wodociąg działa i kilku adeptów sztuki hydraulicznej miało okazję poprzyglądać się, jak zrobić działający wodociąg.
Celem nie może być kształcenie hydraulików. Celem jest działający wodociąg. Celem nie powinno być kształcenie kadr dla reprezentacji lecz dobrze działająca liga. 20 grajków, którzy przebili się przez "zagraniczny mur" zawsze się znajdzie. Co z nimi zrobi trener reprezentacji, to zupełnie inna sprawa.
"System gry z play-offami jest niesprawiedliwy, bo w sezonie zasadniczym niektórzy odpoczywają i czają się na play-offy".
I znów ktoś "rozwiązał" nieistniejący "problem". Co niesprawiedliwego jest w tym, że w "niesprawiedliwej" grze, jaką jest siatkówka (można zdobyć więcej punktów niż przeciwnik, a i tak przegrać mecz), wygrywa ten, kto wygra ostatnią piłkę sezonu? Przecież jest to szczyt sprawiedliwości (przynajmniej dla mnie). Który to niby klub "odpuszczał" rundę zasadniczą i czaił się wyłącznie na play-off? No to teraz będziemy mieć jakieś "serpentyny" (jeden Czayka wie, czym uzasadnione), jak podczas MŚ'10 we Włoszech. Ileż zła przyniosła siatkówce tamta impreza...
Za dużo meczów, gdy dołożymy play-off? Nie ma kiedy trenować? To se trza nakupić takich zawodników, którzy nie grają w reprezentacji i przez czerwiec, lipiec, sierpień i wrzesień wytrenować ich tak, że potem bez treningu, samy graniem zawojują całą ligę. Bo trening nie jest celem samy w sobie. Trening ma słuzyć wygrywaniu meczów. I to nie mecze układa się pod trening, ale treningi układa się pod "narzucone" mecze. Zmęczenie? Wszyscy się męczą, a kto nie chce się męczyć, ten gra w Chinach. Tam się nie męczą.
I jakoś nikt nie chciał zauwazyć rzeczywistego problemu:
Mocne kluby rzeczywiście nie miewały okresu przygotowawczego. Runda zasadnicza była dla nich takim "sezonem przygotowawczym". Se "trenowały" dostarczając przy okazji kibicom mnóstwa emocji. Rzeczywisty problem został rozwiązany, ale później to rozwiązanie schrzaniono.
Jakoś nikt nie dostrzega, że w ligach amerykańskich "układ sił" po rundzie zasadniczej dość mocno znajduje swoje odzwierciedlenie w fazie play-off, czyli że jest dość "sprawiedliwie". Sensacje się zdarzają, ale przecież sport wręcz żyje z sensacji i nie jest mądre obrażać się na takie sensacje.
'Nowe ośrodki to nowi sponsorzy".
No to mamy nowy ośrodek w Zawierciu koło Częstochowy. Mamy nowych sponsorów. "Starych" było niewielu, ale już ich nie mamy. Bilans kręci się koło zera. Bo jeśli Podkarpacki Bank Spółdzielczy z siedzibą w Sanoku przeniesie swój sponsoring z Resovii na Sanok, to Sanok nie zyskuje, a Resovia traci. PBS nie udźwignie finansowanie plusligowego Sanoka, a Resovii będzie trudniej. Jest w tym sens?
I znów "wygrywają" nasze polskie przywary - niechęć do współpracy poza własnym grajdołem. Lublin buduje swoje lotnisko zamiast te środki przeznaczyć na szybkie połączenie drogowe Lublina z Jasionką. No to se będą 2 lotniska. Se będzie plusligowy klub w Zawierciu koło Częstochowy, rozgrywający mecze w kurniku, a hala w Częstochowie będzie pusta. Jest w tym sens?
Oczywiście, że znajdzie się jakiś demagog, który będzie opowiadał głodne kawałki o zawierciańskich tradycjach siatkarskich i energii tamtejszych działaczy i sponsorów. Tylko, że jest to energia źle nakierunkowana (patrząc w szerszej perspektywie). To Częstochowa powinna przyciągać sponsorów z Zawiercia. Władze +L i PZPS-u powinny być od tego, żeby wręcz blokować (a przynajmniej mocno utrudniać) takie rozdrabnianie środków. Bo nikt nie będzie miał pożytku z I-ligowej Resovii i II-ligowego Sanoka. Wcześniej czy później oba kluby zemrą.
Jeszcze większy (rzeczywisty) problem jest w tym, że sponsoring nie może być celem samy w sobie. Sponsoring powinien być traktowany jako szansa od życia, która może się już nie powtórzyć.
Żeby było jasne: nie mam nic do Zawiercia i życzę temu ośrodkowi, żeby poszedł drogą Radomia, a nie drogą Bielska (do którego to Bielska też nic nie mam, poza tym, że nie umie przyciągnąć kibiców na swoją halę).
No to se znów ponarzekałem. Oczywiście - demagogicznie.
Zamiast pesymizmu i narzekania znacznie lepiej jest optymistycznie sprzedawać hotdogi. Tylko że ja mam większy talent do narzekania niż do sprzedawania hotdogów. I już nic na moje hotdogowe beztalencie nie poradzę.
-----------------------------------
A'propos Jurka Mielewskiego.
Czy ktokolwiek z władz ligi kiedykolwiek zaproponował Polsatowi współpracę, która miałaby na celu wspólne utworzenie najlepszej ligi świata? Czy ktokolwiek wyszedł do Polsatu z propozycją współpracy w tym kierunku?
Nie jest tajemnicą, ze wielki sport można zbudować jedynie w oparciu o telewizję.
Wyobrażam sobie sytuację, w której prezes +L zasiada przy stole z kimś ważnym z Polsatu i dochodzą do następującj konkluzji:
"Wspólnym celem jest dojście do sytuacji, w której Polsat płaci +L co rok po X milionów euro (no powiedzmy po 2.000.000 euro na klub) i jeszcze ma z tego niezły interes, czyli ma odpowiednią oglądalność. Żeby to osiągnąć +L musi:
1. .......................,
2. .......................,
...............
12. .........................
a Polsat musi:
1. ........................,
2. ........................,
............................,
12. .......................
Będziemy te punkty realizować w sposób następujący:
- w sezonie 2017/18 zrobimy........................
- w sezonie 2018/19 zrobimy........................
..........................
W sezonie 20XX/20XX+1 powinniśmy dojść do oglądalności ..............., a więc do kwoty X milionów euro za roczną transmisję z meczów +L.
Naiwne? Z punktu widzenia polaczkowatości (czyli polskich wad) - owszem. Bo przecież nienawine jest tylko oczekiwanie, że +L wydyma Polsat albo Polsat wydyma +L. Z punktu widzenia dążenia do wspólnego sukcesu i wspólnej pracy na ten wspólny sukces, już to takie naiwne nie jest.