Asseco Resovia Rzeszów - Aluron Virtu Warta Zawiercie, 01.02., godz. 20:30.

[A :)]

Delikatnie mówiąc, opowieść o transferze Grozera nie trzyma się kupy. Ta opowieść w sposób wielce dyplomatyczny odsłania jednak kulisy prawdziwego zarządzania Resovią.
"Przekroczenie możliwości budżetowych" to takie zaklęcie. Kładę je między bajki.
Budżet ma to do siebie, że składa się z prognozowanych przychodów i prognozowanych wydatków. Obie strony tej układanki można i zwiększyć, i zmniejszyć.
Czy po zatrudnieniu Leona trudno byłoby zwiększyć przychody? O jaką kwotę dałoby się je zwiększyć i w jaki sposób? Sposobów jest co najmniej kilka.

W Stoczni Szczecin też mieli budżet, który się bilansował. Zatrudniono gwiazdy, założono wpływy tylko na końcu coś nie styknęło bo pieniędzy brakło. Można obiecać gruszki na wierzbie i papierowe wpływy, tylko prędzej czy później przyjdzie weryfikacja.
Niestety w Resovii poruszamy się w widełkach budżetu a na jego przekroczenie ktoś musi "skombinować kasę" i dać zgodę. W tym wypadku Rada Nadzorcza. Tak funkcjonuje ten klub.

[repres1]

Od pozyskiwania pieniędzy jest zarząd, a nie rada nadzorcza. Podawałem prostą i skuteczną (na owe czasy) receptę na zdobycie pieniędzy. A to tylko jedno ze źródeł.
Zakłamywaniem sytuacji nie ruszymy do przodu. Nazwijmy rzecz po imieniu: nie chodziło o żadną radę nadzorczą, ale o akceptację Adama Górala, czyli coś, co można uzyskać w ciągu kilku minut telefonicznie. A że się nie dało... Nie ma co zwalać na Grozera czy jego agenta. Z punktu widzenia Grozera: "dawać (100.000 czy 50.000 euro) i prosić to o jedno za dużo". W końcu to nam powinno zależeć na Grozerze bardziej niż Grozerowi na nas. Czyż nie?
Czemu ma służyć przykład Szczecina? Czy mam podać kilkadziesiąt przykładów klubów, które zatrudniły gwiazdy i nie zbankrutowały?

[SupporteRR]

To dlaczego Grozer grał w Bielgorodzie a nie w Nowosybirsku

Sorry, oczywiście pomyliłem. Chodziło o Biełgorod.

[A :)]

@Repres nawet taka firma jak Asseco porusza się w ramach pewnego budżetu. Jako, iż jest to firma giełdowa to i pewien formalizm musi być. Tam nie ma "magicznych kapeluszy" i wyciągania pieniędzy niewiadomo skąd. W pewien sposób masz rację, iż to była raczej decyzja formalna i raczej było to pewne, iż pieniądze będą. Nie mniej moc decyzyjne prezesa tez w jakimś stopniu jest ograniczona. I myślę, iż przez Górski czy ktokolwiek inny musiał mieć formalną zgodę na zadłużenie klubu. Bo tak czy owak, pieniądze na późniejszą wypłatę musiały by się znaleźć. I raczej nikt by nie kupił argumentu, iż karnety sur nie sprzedały.

[repres1]

Przy takim myśleniu, warto się zatrudnić w budżetówce. Tam jest pewne. W sporcie, czyli wyjatkowo ryzykownym biznesie, trzeba umieć podejmować ryzykowne decyzje.
Karnety by się nie sprzedały? To jakiś żart? W tamtym czasie Resovia sprzedałaby każdą ilość karnetów.
Owocem naszego myślenia jest obecna sytuacja: i drogo, i źle.

[A :)]

Problem to jest zakres kompetencji prezesa i skala możliwości jego działania. A Rosjanie to twardzi negocjatorzy. I doskonale zdawali sobie sprawę, iż ich wygrana i zakontraktowanie Grozera wcale nie jest pewne, więc nas rozegrali. Błąd w negocjacjach był wcześniej i Bartek o tym pisze. Z Grozerem trzeba było przedłużyć po meczach z Nowosybirskiem. Byłby sukces i pewnie mniej by to kosztowało niż późniejsza licytacja z nimi.

Może prezes Stoczni ma rację, ale co z tego jak jego klubu już nie ma.
Podobno w idealnym małżeństwie żona nie pyta męża skąd się biorą pieniądze a mąż żony gdzie się podziały.

[repres1]

Błąd w negocjacjach polegał na tym, że Grozerowi nie oferuje się tego, co zostało po zakontraktowaniu innych, ale innym oferuje się to, co pozostało po zakontraktowaniu Grozera. Chętnych nie zabraknie.
---------------------------------
Nawiasem mówiąc, tę samą "opowieść o budżecie" słychać było i przy Leonie, i przy Ivoviciu, i przy Kurku, i wkrótce wysłuchamy jej przy kolejnym zawodniku. Wniosek: lepiej, żeby Resovia grała słabo, bo wtedy zniknie problem oczekiwań płacowych wśród dobrze grających resoviaków i budżet się dopnie; po prostu nie będzie dobrze grających resoviaków.

[Majer]

Leszek nie spłycaj tematu. Z Twojej wypowiedzi można wysupłać wniosek, że zawodnik będzie grał dobrze jak dostanie kasę, a nie powinno byś odwrotnie, zawodnik dostanie kasę jak pokaże swoją wartość ?. Inną kwestią jest to co piszesz o "resztkach" po Grozerze. Jak sądzisz, czy rozgrywający będzie usatysfakcjonowany ze swojej gaży (ochłapów), gdy będzie posyłał idealne piłki do Grozera a ten będzie kończył. Cały splendor spadnie na atakującego, a u sypacza będzie potęgować frustrację, że to przecież ja mu tak wystawiłem. Siatkówka to najbardziej zespołowa gra z gier zespołowych, wiec nie może być tak, że atakujący dostanie połowę tego co otrzyma drużyna. Co będzie jeśli przyjmujący nie przyjmie, czy Grozer będzie mógł pokazać swój kunszt.... wiadomo że to pytanie retoryczne. Nigdzie na świecie nie ma tak, że jeden zawodnik dostaje kokosy, a reszta drużyny otrzyma to co zostanie z "gwiazdy". Klub musi się szanować i szanować innych zawodników.

[Ryoovi]

.. Nigdzie na świecie nie ma tak, że jeden zawodnik dostaje kokosy, a reszta drużyny otrzyma to co zostanie z "gwiazdy". Klub musi się szanować i szanować innych zawodników.

Całe NBA tak wygląda. W klubie sa np 2 gwiazdy po ~30 Mil$, potem sa średni (ale tez podstawowi gracze) ~15M$ i reszta po ~1-5M$.
A kibice zapełniają hale (po 15-20 tys ludzi) własnie dla tych gwiazd.
Kupują koszulki i inne gadgety z nazwiskami tych gwiazd.
A kluby "sprzedają" te gwiazdy telewizji bo tysiące innych ludzi chce oglądać grę tych gwiazd.

[Majer]

Całe NBA tak wygląda. W klubie sa np 2 gwiazdy po ~30 Mil$, potem sa średni (ale tez podstawowi gracze) ~15M$ i reszta po ~1-5M$.

W pierwszym wersie piszesz, że całe NBA tak wygląda, a dalej piszesz, że są dwie (czyli nie jedna) gwiazdy, potem są średni, itd, to ja Ci napiszę , gdy jeden weźmie połowę, to już nawet na średniaków nie wystarczy , a co dopiero na drugą gwiazdę 
W koszykówce teoretycznie jeden zawodnik może wygrać mecz, zbierze piłkę z tablicy, przekozłuje całe boisko i rzuci kosza, a nierzadko zza linii 6,75 m. W siatkówce to jest niemożliwe, a to dlatego, że pierwszej piłki już nie można atakować.