Po nieudanym sezonie reprezentacyjnym pojawiło się w opinii publicznej żądanie odmłodzenia kadry, czyli oparcia kadry na zawodnikach, którzy "nie mogą siedzieć na ławce w klubach, ale powinni być ogrywani".
I tu powstaje u mnie jakiś dyskomfort logiczny. Bo z jednej strony oczekujemy, że młodzi zawodnicy będą w reprezentacji wygrywać z najlepszymi, a z drugiej strony trzeba ich chronić przed rywalizacją w klubach. Jest w tym sens?
A może warto przejrzeć na oczy (albo uszy) i zrozumieć, że polska siatkówka nie powinna być zależna od tego, czy Fornal się ogra w klubie, czy nie, ale opierać się na np. Śliwce, który wygra klubową rywalizację z Krastinsem albo na Depowskim, który wyrzuci ze składu Resovii Rossarda?
Każdy(!) zawodnik dostaje swoje szanse, ale nie każdy potrafi je wykorzystać.
Fabian Drzyzga dostawał 3 lata szans. Na ile te szanse wykorzystał? Co rok było gorzej. To może przestańmy go niańczyć i otwórzmy oczy? Dziś chłopak nie nadaje się nie tylko do reprezentacji, ale i do mocnego klubu. To niech pokaże, że jest lepszy od Żukowskiego i nie biadolmy, gdy będzie stał w kwadracie.
Przez lata kibicowania przeżyłem dziesiątki wielkich talentów, "ogrywanych" w klubach. Z tych "dziesiątków" przebiło się... na palcach jednej ręki mogę policzyć. Medale zawsze zdobywali grający w klubach, a nie "ogrywani". Przebili się do składu i nie pozwolili się z niego wyrzucić. Na tym to polega.
Niech Olek Śliwka, czy każdy inny młodszy zawodnik pojmie, że gdy dostaje szansę gry, to ma przyjmować, atakować, zagrywać, bronić i blokować tak, żeby nawet nie lubiący go trener nie był w stanie odstawić go na ławkę, a nie zachowywać się jak obrażona primadonna, której cały świat wyrządza krzywdę. "To ja pójdę do Lotosu, bo tam mi będzie łatwiej". Akurat w tej dziedzinie życia (czyli w sporcie) chodzi o to, żeby było trudniej. Dlaczego?
Mam na sport spojrzenie lekkoatletyczne. W tym sporcie panują obiektywne kryteria. Tam się nikogo nie "ogrywa". Albo jesteś dobry, albo pracuj, żeby być dobrym, albo znajdź sobie inne zajęcie. Talent? A kogo to obchodzi? Utalentowanych jest na pęczki. Jeśli w pewnym momencie zycia nie będziesz biegał 100 metrów w 10 sekund, twój talent na nic się nie zda. I może warto spojrzeć na "młodych, zdolnych" siatkarzy z takiej perspektywy? Przyjmuj, atakuj i zagrywaj ze 100-procentową skutecznością to załatwisz każdego nielubiącego cię trenera. Biegaj 100 metrów poniżej 10 sekund, to żaden trener nie wyrzuci cię ze sztafety. Bo jakoś nie wierzę, żeby wredny trener Kowal nie próbował ratować sezonu 15/16 wspaniale grającym Olkiem Śliwką. Tylko co Olo mógł wtedy dać drużynie i dlaczego nie mógł nic dać? Pomińmy przez chwilę tezę, że "przez Kowala nie mógł nic dać".
"Pierwszoroczniaki" w NBA nie mają lekko, ale tam to nikogo nie obchodzi: albo pracą na treningach i wykorzystywaniem swoich szans w meczach wybiją się, albo nie. I nikt nie będzie po nich płakał. Są następni. I tak ma to działać, bo na niańczenie nikt nie ma pieniędzy.
Czepiłem się tego Olka, bo bardzo mnie kiedyś zezłościł. Nie, nie zezłościł mnie słabą grą. Zezłościł mnie rejteradą. Zamiast walczyć o zwycięstwo w LM, wolał "ogrywać się" w AZS O. I plątałby się teraz, za drobne pieniądze jako scheda spadkowa po ś.p. Lotosie Gdańsk. A przecież tylko od niego zależy, czy stworzą duet mistrzów olimpijskich z Wilfredo Leonem. Czyż nie? Ale żeby to zrobić, musi wygrać rywalizację z Rossardem, Krastinsem i Depowskim, a nie plątać się po polskich średniakach i "ogrywać się" w meczach o nic. To samo dotyczy Depowskiego i każdego innego.