Jakoś mi bliżej z poglądami do Majera niż do gwizdaczy.
Gwizdać na swoich? A później, po ewentualnym sukcesie mam ich z jednakowym zaangażowaniem wychwalać pod niebiosa?
Nie podobają mi się gwizdy na swoich i już!
Przez lata kibicowania przeżyłem mnóstwo sukcesików i porażek. Niektóre były spodziewane, inne niespodziewane. Przez drużynę przewinęło się dziesiątki graczy lepszych, gorszych, średnich. Niejednokrotnie byłem wściekły na postawę druzyny. Inna sprawa, że wściekłość czułem zwykle po meczach oglądanych w telewizji. Z hali (nie tylko Podpromie) wychodziłem czasem zawiedziony, ale wściekły nie byłem chyba nigdy. Dostawalo się niektórym, oj dostawało, jednak było to poza halą.
Starałem się zrozumieć gwizdaczy, bo to nie były pierwsze gwizdy na Podpromiu (pierwsze pojawiły się parę lat temu, w trakcie meczu z Jadarem albo z Delektą), ale nie zrozumiałem.
Ciekawe, że nie ma tłumu chętnych, by swoje niezadowolenie wyrazić nieanonimowo i onomatopeiczne dźwięki paszczowe przekształcić w słowa, słowa w zdania a zdania w dłuższą wypowiedź. Gdyby połowa gwizdaczy wyszła ponad onomatopeiczne dźwięki paszczowe i wyraziła swoje niezadowolenie na forum, to forum biłoby rekordy popularności i mogłoby generować całkiem niezłe zyski.
Pojawia się porównanie do pracodawcy i pracownika. Jest to w jakiś sposób uprawnione. Co zatem sądzilibyśmy o pracodawcy, który swoje niezadowolenie wyraża stosując wyłącznie onomatopeiczne dźwięki paszczowe?
Chcesz być godnym pracodawcą, zachowuj się godnie. Chcesz być pracodawcą bucem - gwiżdż, charcz i wydawaj wszelkie możliwe nieartykułowane dźwięki wszystkimi naturalnymi otworami ciała. Tylko licz się z tym, że twój pracownik potraktuje cię przy pierwszej okazji jak buca.
Ciekawe, że każdy jako pracownik chce być traktowany godnie, a jako pracodawca op... w formie świstów i gwizdów traktuje jako coś naturalnego. Czyżby mentalność Kalego?