...mam nadzieję, że siatkarze będą chcieli tu grać nie ze względu na pieniądze, ale właśnie ze względu na atmosferę, bo w końcu grają dla kibiców, czyż nie ?.
Paweł sam nie wiem czy ostatnie zdanie to romantyzm czy juz głupota
Akurat w tej kwestii popadanie w skrajności powoduje, że odrywamy się od rzeczywistości. Pewno, że pojęcie "wierności barwom klubowym" dla dzisiejszego sportowca jest bardzo odległe od tego, co działo się w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. O wczesniejszych latach nie wspominając.
Z drugiej strony sprowadzanie człowieka (a sportowiec jest także czowiekiem - co warto czasem zauważyć) wyłącznie do roli maszynki do zarabiania pieniędzy...
Pewno, że jest sporo osób, które dla każdego centa byłyby w stanie zrobić niemal wszystko, ale czy każdy z nas przy życiowych wyborach kieruje się zawsze wyłącznie kwestią "za ile?".
Rzadko kiedy powołuję się na przysłowia, porzekadła czy slogany, ale jednego z nich nie zapominam nigdy: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".
W swoim niekrótkim życiu doświadczyłem wielu upadków sportowych potęg. Nawet najwierniejsi zawodnicy musieli odejść. Odchodzili nie dlatego, że byli niewierni. Odchodzili, bo wiedzieli, że kariera sportowca nie trwa wiecznie i z czegoś trzeba żyć, z czegoś trzeba zabezpieczyć byt rodzinie, być może na długie lata.
Z drugiej strony, są zawodnicy, którzy odrzucą turecką ofertę za 500.000 czegoś i przyjmą polską ofertę za 400.000 czegoś. Nie przyjmą polskiej oferty w wysokości 500.000 czegoś, bo wolą grać we Włoszech za 400.000 czegoś. I niekoniecznie chodzi im o sportowe ambicje. Gdzieś się czują dobrze i chcą za ten komfort dobrego samopoczucia "zapłacić".
Pewnie, że trudno odrzucić ofertę w wysokości 800.000 czegoś, gdy twój dotychczasowy klub oferuje zaledwie 300.000 tego samego, ale gdy ta relacja wynosi 500.000 do 420.000, niejeden zastanowi się czy warto robić w swoim życiu rewolucję.
A już fakt, że dotychczasowy klub jest rzetelny w swoich zobowiązaniach i nie wypiął się na zawodnika w trudnych chwilach...
No to przytoczę kolejne porzekadło: "Lepiej mieć 400 niż nie mieć 600". I kolejne (z niedawnej historii): "Nikt ci tyle nie da, ile ci Widzew obieca".
W tego typu problemach nie warto popadać w skrajności. Gdy idzie o ludzkie reakcje czy motywacje, bywają one zaskakujące.
Tylko forsą się kierujemy? Wszystko i wszystkich gotowi jesteśmy sprzedać? A sportowiec to też człowiek. Owszem, młody energiczny, nie bojący się życiowych wyzwań, nie bojący się nowych sytuacji, nowych miejsc, ale też człowiek, często mający już rodzinę i pragnący znaleźć swoje miejsce na tym łez padole. Niekiedy jest to całkiem fajny padół.