To 3 różne "naciski". Raczej nie łączyłbym rozwiązania obu problemów w jedno działanie.
Zacznę od końca:
Na włodarzy klubu, coby patrzyli na ręce i warsztat trenera.
Myślisz, że nie patrzą? Od 7 lat patrzą. I zapewne mają swoją ocenę. Jest to ocena inna niż ocena niektórych forumowiczów. Te same metody (i działania, i argumentacji) zwykle przynoszą te same efekty. Propagowanie chamowatej koszulki przyniesie efekt odwrotny do oczekiwanego. I wcale się temu nie dziwię.
Ja (nie ukrywam) Andrzeja lubię, chociaż w wielu, nawet bardzo wielu sprawach się z nim nie zgadzam. Czasem uda się o tym porozmawiać i najczęściej każdy z nas zostaje przy swoim stanowisku. Oczekujesz, że włodarze podzielą moje stanowisko w "sporze" z Andrzejem Kowalem? Raczej powiesz, że w głowie mi się przewróciło, gdy będę się uważał się za równoprawnego partnera w takim "sporze" (z trenerem). Te "spory" w najmniejszym stopniu nie przeszkadzają mi w kibicowaniu i życzliwości dla trenera i drużyny. Będę kibicował całej drużynie (w tym trenerowi) i wtedy, gdy będzie się jej udawać, i wtedy, gdy będzie słabo. W końcu jesteśmy jakąś wspólnotą, czy nie? Jeśli jesteśmy, to ja mam w tej wspólnocie jakąś rolę, jakieś zadania do wypełnienia. Wypełniając tę rolę niczego nie muszę udawać. Jestem sobą. Dobrze się z tym czuję.
Na trenera, co by więcej serca ofiarował drużynie...
Nie wiem, czy jest tu problem "serca". Przyjmijmy, że tak. Dobrze jest mieć to "serce", czy źle?
Przed chwilą odbyła się taka dyskusyjka:
Akcja mnie porwie...wstanę. Widzę kapitalne zagranie...będę oklaskiwał. Ja nawet tak mam i to od zawsze, że jak widzę fajną akcję drużyny/zawodnika przeciwnej/drużyny przeciwnej to też jakoś tak same ręce mi się do oklasków składają.
Ale niestety...gdy nie ma powodów do radochy...no to przecież nie będę jej na siłę okazywał. To by było głupie i bez sensu.
Nie po to się idzie na mecz, żeby coś udawać.
Nie twierdzę, że wypowiedź Leona jest jakimś "złem". Doskonale rozumiem taką postawę i nie zmienia tego fakt, że mam inną postawę. Jeśli sportowe niepowodzenia wywołują oziębłość czy obojetność, jeśli zniechęcają, rzeczywiście trudno o "serce".
Było "serce", a teraz go nie ma.
U Kowala było "serce", a teraz go nie ma? A może nigdy nie było "serca"?
Nie sądzę, żebyśmy mieli do czynienia z problemem "serca".
Panuje u nas mit trenera-motywatora. Do tego mitu dorabia się (po sukcesie) fakty. Czyżby Heynen nie miał "serca" w F6 LN, Antiga podczas IO'16, a Anastasi podczas IO'12? Przyjdzie czas, że i Heynen zostanie określony jako "bez serca". Nie wierzę mit trenera-motywatora. Jeśli Ty wierzysz, porozmawiaj o tym z Kowalem. Nie ma lepszego sposobu. Się umów na rozmowę i przekonaj. Próbowałeś? Jeśli uważasz, że masz coś nowego, wartościowego do powiedzenia, Kowal z pewnością znajdzie czas.
Wybierz się z nami na jakiś wyjazd. Najczęściej parkujemy obok autobusu druzyny i po meczu Andrzej ma wiele czasu dla kibiców. Nie unika rozmów.
Na drużynę, coby więcej zdrowia zostawiła na parkiecie.
Można próbować dać każdemu zawodnikowi słownie "po płaskim" (w innych grach i innych klubach dokonuje się tego nawet fizycznie), a można poszukać innego sposobu. Co podziałałoby na Ciebie (pewnie uprawiałeś jakiś sport)? To samo może podziałać na nich. Nie chciało Ci się grać, ale grałeś? A może zawsze chciało Ci się grać, tylko czasem nie wychodziło?