Kto jak kto, ale Resovia i Andrzej Kowal pamięta jak się podróżuje z nieba do piekła. 2:0 w meczach, 2:0 w setach i 23:17, a następnie...
Jeśli ktokolwiek lekceważył Skrę przed pierwszym meczem (a z pewnością nie był to nikt z drużyny), dziś chyba pozbył się złudzeń, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie.
Jesteśmy w dobrej formie fizycznej. Jesteśmy nastawieni na walkę. Alkowi trudniej jest przebić się przez blok Resovii niż przez blok Skry
Zdaje się, że wszystko przemawia na naszą korzyść. Z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek nazywa się "zagrywka".
W II meczu dostaliśmy zaledwie próbkę tego, na co stać Skrę. Jeśli odpalą - będzie problem. I to problem większy niż na Podpromiu.
Skra jest zapędzona w miejsce, z którego nie ma już gdzie się cofnąć. Pozostaje jej tylko szaleńczy atak. A możliwości w tym ataku ma spore. Musimy być gotowi podnieść się po chwilach słabości własnej lub siły Skry.
W Rzeszowie podnieśliśmy się po bardzo ciężkim ciosie. w końcówce IV seta i na początku V zdobyliśmy zaledwie 2 punkty a Skra - 10 (od stanu 17:21 w IV do stanu 2:6 w V). Podnieśliśmy się z dość bolesnego upadku. Obawiam się, że takich chwil upadku nie zabraknie nam także w Bełku. Nauczeni doświadczeniem musimy trzymać głowy w górze. Do końca. Każdy set niech będzie oddzielnym meczem.
Będzie trudniej niż w Cuneo. Będzie trudniej niż w Maceracie. Moim zdaniem Skra zagrała w poniedziałek lepiej niż Cuneo i Macerata. Na ile lepiej zagra u siebie?
Nie mamy żadnej przewagi. Ewentualny V mecz na Podpromiu będzie niczym rzut monetą. Tu już publiczność niewiele pomoże.
Dziś Skra ma nóż na gardle. Jeśli będziemy musieli zagrać V mecz, ten nóż przeniesie się na nasze gardło.
Nie mamy żadnej przewagi. Zaczynamy od 0:0.