Zabawne: jest nam wszystko jedno czy po drugiej stronie siatki stoi Skra, czy AZS Cz. Potrafimy tak samo przez 3 sety się dziwić, że przeciwnik po 2 przegranych setach nie chce się sam rozłożyć. Bo czym dzisiejszy mecz różnił się od tego z AZS Cz. na Podpromiu? Bociek - Atanasijević, Atanasijević - Bociek, a my to samo lelum polelum.
Jedna nauczka nam nie wystarczyła?
Zaszkodził nam drugi wygrany set. Andrzej uwierzył, że przy tak nędznej grze (bez zagrywki, bez przyjęcia, bez rozegrania, bez wykorzystania środkowych) można zniwelować dużą stratę i wygrać. Zmarnował dwa kolejne sety na bezproduktywną bieganinę za farfoclami.
Gdy gra bez Tichacka na początku V seta (to znaczy z jego zagrywką - w gruncie rzeczy taką sobie) przyniosła nam przewagę blokiem, Tichy musiał zepsuć kolejną zagrywkę. A wystarczało przebić piłkę na drugą stronę siatki. Czy to takie trudne: 1. do zrozumienia, 2. do wykonania?
Nawet zezowaty widział, że największą szansą dla Skry jest zagrywka Atanasijevicia. Albo przy jego zagrywce, albo nigdy. Co robimy? Nic.
Rok temu załatwiło nas Dynamo, bo nikt nie dokonał epokowego wynalazku przyjęcia zagrywki we 4. W tym roku zrobiła to Skra. Wpadło i po przewadze.
Te 2 akcje zdecydowały o porażce i mogą zdecydować o całkowitej klęsce. Dopadł nas "kędzierzyński wirus".
Jeden Schops nam meczu nie wygra. Jeden Bartman też. Razem nie zagrają. Jeden Ignaczak wszystkiego nie wybroni.
Jestem już zmęczony nędzą tego sezonu. Może i zostaniemy mistrzem Polski, ale zmęczyła mnie bylejakość. Jak idzie, to fajno jest. Jak nie idzie - każdy byle jak i wszyscy są rozgrzeszeni. Można przejść obok meczu, bo przecież "nie idzie".
Równie męczący był sezon 2010/11. Tylko wtedy można było pojeździć po Baranowiczu. Teraz - nie wypada.
Może i awansujemy. Może nawet zdobędziemy mistrzostwo Polski, ale... jest jakoś tak "nijak".
Mam nadzieję, że doczekam kolejnego sezonu. Psuje mi radość kibicowania, to, że już za nowym sezonem tęsknię (przyznam, że od czasu pierwszego meczu z Cuneo). Najsmutniejsze jest jednak to, że mojego nastroju nie zmieniłoby nawet dzisiejsze zwycięstwo w V secie.
Zmęczyliście mnie, Panowie i pewnie nie zechce się Wam przywrócić mi prawdziwej radości kibicowania. Zechce się Wam przekonać mnie do siebie?
Mam nadzieję, że tylko mnie żeście zmęczyli.