Wstałem sobie o 5:00 i nareszcie wysłuchałem audycji. Bardzo udana. Brawo, Boguś, za ucięcie przy samej... nawoływań o "publiczne pranie brudów". Nigdy nie marzyła mi się audycja w stylu dziwowiska dla gawiedzi, czyli konstruowania stosu, stawiania na tym stosie mniej czy bardziej przypadkowego winnego, podpalania stosu i radochy z osiągniętego efektu.
W audycji nikt nikogo nie skopał, nie znaleziono winnego, nie zainspirowano akcji "Teraz, k..., my!".
---------------------------
Na chwilę wrócę (ale tylko w ramach zabawy retorycznej, bo czasu już się nie odwróci) do Kurka na przyjęciu:
"Kurek przez 3 miesiące nie przyjmował".
To ja dodam, że Kurek przez 3 miesiące nie jeździł na rowerze, więc pewnie do końca życia nie powinien wsiadać na rower.
Przepraszam Cię, Mieszko, ale głupszego argumentu to już dawno nie słyszałem.
"Pomogliśmy reprezentacji".
Skoro szukamy "dobrych stron" niezbyt mądrej decyzji, możemy jeszcze dodać, że pomogliśmy bardzo naszym przeciwnikom oraz indywidualnie Kurkowi, który zostanie "królem strzelców" +L i z tym tytułem... Wypromował się. Aż mi się nie chce dalej pisać, żebym sam sobie nie musiał dawać bana.
Leon Bartman mówił, że Kazijski jest do wzięcia. Ja się pytam, dlaczego nie wiedzieliśmy o tym, że Grozer był do wzięcia? Przecież to nie było tak, że on w piątek się dowiedział, że od soboty nie gra w Korei. Pewnie wiedział o tym już wtedy, gdy my, "na gwałt" szukaliśmy atakującego. Tylko skąd myśmy o tym mogli wiedzieć, skoro już dawni temu zgubiliśmy wszystkie numery telefonów do byłych zawodników?
Zabrnęliśmy w głupstwo i zamiast w miarę wcześnie się z tego głupstwa wycofać, brnęliśmy i brnęliśmy.
Mam prośbę: przestańmy słuchać komentatorów Polsatu i zacznijmy oglądać mecze. Delikatnie mówiąc, Ci ludzie (polsatowcy) gadają co bądź, bo już dawno temu przeistoczyli się w menedżerów (nie dotyczy Mazura). Ich propaganda w sezonie reprezentacyjnym nie przystawała do obrazu.
Ja, widząc mecze reprezentacji, byłem, w głębi duszy, podłamany postawą pary Drzyzga - Kurek, czyli tym, czym się komentatorzy zachwycali. Towarzyski meczyk o Superpuchar obnażył nędzę pomysłu na naszą grę w tym sezonie. Gwiazdka, w postaci meczu w Bełchatowie, zaświeciła za sprawą Rześkiego i szybciutko zgasła.
No dobra, dość już o tym, bo to się staje nudne.
---------------------------
Nędza naszej gry jest w naszej głowie i Mieszko to potwierdza. Gorzej, że mamy złe pomysły na przestawienie tej głowy. Wyjechać w Bieszczady? Zamknąć treningi? Wprost przeciwnie! Nie tylko nie zamykać treningów, ale wręcz prosić kibiców, żeby na nie tłumnie przychodzili. Na treningu powinniśmy nakładać na siebie presję, zamiast ją z siebie zdejmować.
Bo co potwierdził Mieszko (i ja się z tym zgadzam): na treningu zagrywka wychodzi super, a w meczu jest kicha. Dziś nie potrzebujemy "spokojnej pracy", bo dotychczas spokojna praca przynosiła efekt odwrotny do oczekiwanego. Dziś potrzebujemy treningu w niespokojnych warunkach, w stresie, przy dużej presji. Tu nie pomogą: "wzięcie za mordę", "op...", kary i represje. Trening nie może być forum do wyrażania frustracji trenera. A jakoś wątpię, że przygotowujemy wunderwaffe. Dobrym lekarstwem jest praca w zbliżonym do meczowego stresie, czyli pod obserwacją możliwie szerokiego, krytycznie nastawionego, ale życzliwego grona osób. Lepiej gdy zawodnik na treningu oswoi się z publiczną recenzją życzliwych mu osób niż miałby się oswajać z publicznym szyderstwem, gwizdami czy nawet tylko ciszą w trakcie meczu.
Mieszko fajnie wybrnął z problemu "frekwencja w Krakowie". Bo i cóż miał powiedzieć? Zszedł z linii strzału i słusznie.
Ja, podobnie jak Bogdan, jestem spokojny o obecność kibiców.
Co robić, żeby było lepiej? Co robić, żeby wygrać w Krakowie? W siatkówce (w przeciwieństwie do piłki nożnej, ręcznej czy koszykówki) odpowiedź jest wyjątkowo prosta: to samo tylko dobrze.
----------------------------------------------
I jeszcze jedno. Wiecie, że nie jestem osobą nieżyczliwą trenerowi Kowalowi, ale dziś, na jego pomysły na ten sezon (z najnowszymi włącznie) zareaguję tak: Andrzej, jeżeli Ci się to uda, to znaczy, że masz w życiu cholernie dużo szczęścia. Obyś je miał, bo zrobiłeś dużo, żeby temu szczęściu przeszkodzić
O siatkówce to ja Cię niczego nie nauczę. O ludziach, ich zachowaniach, wzajemnych relacjach i potencjalnych skutkach pewnych działań i zaniechań mógłbyś i powinieneś nauczyć się wiele.