Piotras pisze: "dwukrotnie Resovia miała pierwszą rundę bardzo udaną (2-3 miejsce)".
Udane pierwsze rundy brały się z faktu, że mieliśmy lepszy układ gier (więcej u siebie m.in.: Kędzierzyn, Warszawa, Olsztyn, Bydgoszcz, Sosnowiec) i osiągaliśmy punkty Jastrzębiu. W tym sezonie mamy podobny układ. Jeśli nie ustukamy punktów na początku, w II rundzie będzie znacznie trudniej.
Nie rozumiem przeciwstawiania dobrej formy na początku z gorszą pod koniec rozgrywek. Oczywiście, każdemu zdarzają się wpadki, ale przecież Skra i Częstochowa miały równiutki poprzedni sezon, a my powinniśmy równać do najlepszych. Widać - można.
Medal w ubiegłym sezonie przegraliśmy nie słabą formą tylko brakiem zdrowia i beztroską trenera Kowala. Jeszcze przed meczami z Olsztynem, gdy słabo zagraliśmy w PP, pisałem na forach, że największym zmartwieniem Resovii jest zdrowie bezcennego (bo jedynego przyjmującego Polaka - limit obcokrajowców) Piotrka Łuki. Dopóki grał Łuka, Olsztyn w Rzeszowie nie istniał. Niestety, była kontuzja Piotrka a Kowalowi zabrakło wyobraźni, by na taką ewentualność się przygotować. Dopiero w ostatnim meczu z Płomieniem odkrył, że na przyjęciu może przyzwoicie grać Kaczmarek. Wcześniej radośnie improwizował z Józefackim, a nawet Ignaczakiem.
Oczywiście, nie oczekuję, że wygramy wszystko. Ja tylko nie znoszę opowieści w stylu: teraz gramy słabo, ale za pół roku to ho, ho! Jakoś Castellaniemu od początku udawało się utrzymać w Skrze wysoki poziom.
Podkreślę jeszcze raz: nie martwi mnie porażka w grze towarzyskiej (w Krośnie widać było, że chłopcy są dopakowani siłą i ciężcy), złości mnie tylko przygotowywanie przez trenera alibi "pod porażki".