No dobra. Jak ma być bez zacietrzewienia to bedzie. Co do naszych występów w LŚ, i traktowania tej imprezy jako "doświadczalnego poligonu" nie ma sensu komentować bo zgadzam się tutaj w całej rozciągłości. Źle się stało/dzieje że traktujemy mecze w ramach LŚ jako "sparingi", dając odpocząć naszym ZAWSZE przemęczonym gwiazdom (vide trafny komentarz na temat Wlazłego czy Winiarskiego versus Ruciak). Kończąc wątek LŚ. Niestety przyznanie nam organizacji finału LŚ 2011 obawiam się że będzie dalej prowokować nas do traktowania tej imprezy w przyszłym roku jako "doświadczalnego poligonu".
Uważam, że jedną z głownym bolączek naszej reprezentacji i zawodików w niej występujących to jest ........... mentalność. A ściślej brak mentalności ZWYCIĘZCÓW, brak mentalności KILERÓW, brak pazerności na WYGRYWANIE zawsze i wszędzie w każdych okolicznościach, itp. itd. Ale za to z drugiej strony jest w naszych zawodnikach aż nadto narzekania na wszystko i wszystkich. No weźmy przykład Winiarskiego, który po powrocie z Włoch w ostrych słowach krytykuje działaczy i nowy system rozgrywek ligowych. Czy Winiarski kiedykolwiek coś pisnął na temat ciężkich treningów oraz wyczerpujących rozgrywek we Wloszech??? Jestem przekonany że NIGDY by się nie odważył na taką krytykę tam, we Włoszech. Dlaczego ma odwagę robić to tutaj w Polsce. Bo mówiąc najkrócej siatkarze mają u nas "jak u Pana Boga za piecem". Dość wysokie (a nawet bardzo wysokie) i stabilne wieloletnie kontrakty, dużo niższa konkurencja niż np: we Włoszech czy Rosji, status "gwiazdy" (a nie jednego z wielu dobrych siatkarzy) na rodzimym podwórku, itp. itd.
Nie mogę się natomiast zgodzić ze stwierdzeniem, że problem nie tkwi w godnych i wybitnych następcach. Chcąc osiągać wielkie sukcesy na największych imprezach nie można tego osiągnąc przeciętnymi zawodnikami. Nawet jeśli ci przeciętniacy stworzą genialnie rozumiejący się kolektyw. Repres1, wróćmy chociażby do wspomnianego przez Ciebie przykładu USA. No z całym szacunkiem ale wygrali złoto w Pekinie bo mieli m.in genialnego BALLA (w moim prywatnym rankingu największy i genialny "sypacz" ostatnich lat obok Ricardo). A gdzie jest dzisiaj USA bez Balla (a Stanley, Pridy czy Lee wciąż grają w reprezentacji). Zgadza się. Siatkówka to jest najbardziej zespołowa z zespołowych gier. Tylko że 99% piłek zawsze dotyka rozgrywający. Największe sukcesy osiągaliśmy z Zagumnym w składzie. Dzisiaj sytuacja wygląda tak: "Guma" i ....... dłuuuuuuuuuugo nikt. Podobnie jest na innych pozycjach, no może z tą różnicą że na innych pozycjach nie ma aż tak wielkich kontrastów. Osobiście boję się przyszłości reprezentacji, ale zaczynam się również obawiać o przyszłość polskiej siatkówki w szerszym kontekście. Obyśmy za parę lat nie mieli pustych hal na meczach ligowych, i podobnej sytuacji do tej jaka jest we Włoszech.
Nie mam złudzeń. Sukces na poziomie reprezentacyjnym, na arenie międzynarodowej to jest woda na młyn jeżeli chodzi o zainteresowanie i popularyzowanie danej dyscypliny sportu (vide np.: Małysz, Kowalczyk, polska siatkówka). Nie będzie sukcesów reprezentacji to polska siatkówka będzie wchodzić w powolny stan agonii (obym się mylił).
Zatem co zrobić, aby np.: za 4 lata realnie walczyć o pudło, abyśmy nie musieli uciekać się do włoskich "sztuczek"
Czy znalezienie polskiej kopii Rezende lub sklonowanie śp. Huberta Wagnera to jest dzisiaj recepta na sukces. Uważam, że NIE i że jest to zdecydowanie za mało. Uważam, że problem jest znaczenie szerszy, jak choćby kwestia naszej polskiej mentalności i wyrobienia sobie chęci wygrywania za wszelką cenę wszędzie i zawsze. Nie widzę osobiście dzisiaj poważnych kandydatów którzy mają papiery na to aby stać się naprawdę siatkarzami światowego formatu. Pytania i jeszcze raz pytania. Na większość z nich albo niemal na wszystkie ja osobiście nie znam odpowiedzi. Qvo vadis polska siatkówko?
Oby za parę lat nie skończyło się tym czego świadkami jesteśmy teraz w kopanej, gdzie Smuda zwiedza zagraniczne ligi w poszukiwaniu zawodników którzy dali by się namówić do naturalizowania i reprezentowania polskich barw.