Pawle, fajno, że podjąłeś dyskusję, ale warto najpierw opisać zdarzenie.
Leszku, jak wspomniałem kilka postów temu, sygnalizowałem ten problem tutaj już jakiś czas temu.
Nie tęsknię za państwem policyjnym, może nie za dużo ale coś tam jeszcze pamiętam.
1/4 życia zawodowego spędziłem w dyskotekach, wiele razy widziałem dobrze i źle pracującą ochronę.
Ochrona powinna być widoczna - widok ochroniarza daje poczucie bezpieczeństwa temu, który nic złego nie robi, a poczucie zagrożenia temu, który ma niecne plany.
Ochrona powinna być zarazem dyskretna - czyli nie rzucać się za bardzo w oczy. Ten pozorny paradoks jest do pogodzenia, uwierzcie. Kwestia dobrania rozmieszczenia i ilości osób - którzy mają być widoczni, a którzy czekać "za rogiem"
Ochrona powinna być skuteczna - czyli reagować możliwie szybko i z minimalnymi stratami (własnymi, sprzętu, wśród osób postronnych).
W tym przypadku ochrona zareagowała dramatycznie:
1. O zajściu została poinformowana przez świadków, mimo że cała akcja odbywała się w odległości 3-4m od dyżurnego. Jak to po akcji skwitował "No nic nie zauważyłem"... Ja też nic nie zauważyłem, bo TEŻ PATRZYŁEM SIĘ W STRONĘ BOISKA.
2. Dyżurny ochroniarz przystąpił w pierwszej kolejności do (werble) zapewnienia sobie wsparcia (tusz) poprzez udanie się na drugi koniec stolika sędziowskiego - osobiście - i zawołanie kolegi. O ile brak podjęcia interwencji samodzielnie jest jak najbardziej słuszny (obaj agresorzy mogli by się nawet zjednoczyć w obliczu "obcego, wspólnego wroga", to brak środków komunikacji jest sporym niedopatrzeniem, delikatnie mówiąc.
Reszta interwencji przebiegła już poprawnie - przybyły posiłki, panów rozdzielono, po próbie mediacji delikwenta pod wpływem wyprowadzono.
Co do pozycji drugiej, to kilka meczy wcześniej ten sam pan, który wczoraj został wyprowadzony, w podobnym stanie chemicznym (c2h5oh) organizmu, w trakcie przerwy atakował słownie zawodników drużyny gości, sugerując Andrzejowi Wronie, żeby sobie brodę na złoto zafarbował. Po piątym powtórzeniu propozycji dostał lajka od Kuby Bednaruka, ale to mu było mało. Poprosiłem pana z ochrony (to samo miejsce siedzące), żeby pana spróbował uspokoić, bo to nie piłka nożna i takie zachowanie nie przystoi. Pan z ochrony odpowiedział, że on zejść ze stanowiska nie może, a innej formy kontaktu z kolegami z drużyny nie ma...
W tamtym sezonie ktoś siedzący po przekątnej boiska bawił się na meczu laserem, świecąc w naszych zawodników. Od pana z ochrony usłyszałem to samo, co przy Wronie, ale po kilku chwilach przechodzący ochroniarz (wyganiający ze schodów) został o sprawie poinformowany i panu laser zabrano.
Wczorajszy incydent przelał czarę goryczy, żeby nie było że tylko siedzę i pianę biję - wysyłam to co powyżej równolegle do biura klubu.