Można mi wierzyć, można mi nie wierzyć.
1. Rozmawiałem z Alkiem w maju 2017 roku. Już wtedy bardzo chciał grać w Resovii i pieniądze nie były dla niego przeszkodą.
2. Zaraz po powrocie na stołek trenerski (czyli w grudniu) Kowal zaczął poważnie starać się o Alka przed zamknięciem okienka transferowego. Problem nie leżał w pieniądzach. "Formalnie" Alek nie był niezbędny (mieliśmy 4 zdrowych przyjmujących). Andrzejowi zależało na Alku jako na osobowości. Nie udało się.
3. Z wielką ulgą (takie odniosłem wrażenie) kibice przyjęli zatrudnienie Rosarda na kolejne 2 sezony. O ile mnie pamięć nie myli, było to w lutym.
4. Koło lutego pojawiły się plotki, że mamy już ustalony skład na następny sezon. Te plotki sprawdzają się i sprawdzą się do końca, jeśli ogłosimy Mikę i Buszka. Stąd np. nasza "rezygnacja" z Chinenyeze i Smith w składzie.
Jakoś nie wierzę, że Kowal nie chciałby Achrema. Pewnie nie była to chęć "za wszelką cenę", ale jakaś chęć jednak była. Nie sądzę, że ta "cena" to pieniądze. Raczej tą "ceną" była konieczność rezygnacji z kogoś z kwartetu: Mika, Buszek, Rosard, Szerszeń. Ta "cena" mogła się okazać za wysoka. Jeśli Szerszeń w listopadzie otrzyma polską licencję, dla mnie sytuacja będzie czytelna. Jeśli jej nie otrzyma, sytuacja stanie się mniej czytelna.
A teraz można rozważać wszelkie scenariusze, szukać winnych i ich piętnować.
Żeby było jasne:
Nie podoba mi się nasza polityka personalna. Nie podoba mi się od lat. Pisałem o tym wielokrotnie, a miniony sezon dał mi gorzką "satysfakcję".
Wypuszczenie Grozera było sygnałem nazbyt czytelny. On i Achrem powinni być naszymi "Mariuszami Wlazłymi", czyli zawodnikami wartymi każdej ceny i "niezastępowalnymi". Trzecim powinien być Leon. Przy wcześniejszej przebudowie samych trybun i karnetach po wysokiej cenie jedyną "atrakcją" Resovii byłoby coroczne, doroczne (albo nawet "domiesięczne") zwalnianie Kowala z powodu "złego stylu gry, objawiającego się stratą punktu w Kędzierzynie i omalże porażką w finale LM".
Wypuszczenie Grozera oznaczało dla mnie, że "zbudowanie" jakiegokolwiek składu nie wchodzi w grę. Oznaczało koniec "budowania". Od tamtej pory wszelkie przywiązywanie się do zawodników oznaczało raczej potencjalne rozgoryczenie niż satysfakcję.
Jeśli ktoś liczył na "wychowanków, którzy zapuszczą korzenie...". Ja tę wiarę straciłem , gdy AKS - mistrz Młodej Ligi (Peszko, Długosz, Kowalski, Głód...) odpuścił walkę o I ligę. Nadszedł czas kupna-sprzedaży i ewentualnej ulgi, że "X zostaje z nami przez kolejne 2 lata albo i nie".
Jedni cieszą się większą sympatią (np. Achrem - zasłużenie), inni mniejszą (pewnie gdyby nie przedłużył Dryja, nie byłoby sensacji), ale "ikony klubu" to my raczej nie chcemy się dorobić. Czy to źle? Moim zdaniem jeszcze źle. Z naciskiem na "jeszcze", bo czasy idą inne. Nawet Zenit Kazań nie dał rady (nie chciał?) zrobić z Leona ikony klubu: we Włoszech jest cieplej i sympatyczniej. W Polsce fajniej niż w Rzeszowie jest w Gdańsku i w Warszawie.
Ot, życie, czyli (jak kto woli) "bagienko". Powrotu do "jednej wspólnej rodziny" nie ma. Czasy Janka Sucha nie wrócą. Też ich żałuję, ale widzę, że jest to próżny żal. No więc nauczyłem się łapać chwilę.