Święta, święta i po świętach.
No cóż, wygrywanie tak nas zmęczyło, że trzeba było od wygrywania odpocząć i wrócić do szeregu. Zapał do wygrania był taki, że uwijaliśmy się jak muchy w mazi, a maź nie chciała się zapalić, czyli przeciwnik nie był uprzejmy sam się załatwić.
Można było dokonać różnych zmian w składzie, ale zdjęcie Buszka z parkietu było zmianą najgłupszą z możliwych.
Znów żałośnie się na nas patrzyło.
Trudno to wytłumaczyć tym, że "w Olsztynie zawsze ciężko nam się grało", bo:
1. nie zawsze,
2. "nam" czyli komu? Shojiemu? Smithowi? Buszkowi? Jaroszowi? Rossardowi? Perryemu? Możdżonkowi? Cretu? a może naszym statystykom?
Przejść Skrę, Zaksę, Gdańsk, a wywrócić się na Olsztynie...
I gdyby to był jakiś "wypadek przy pracy"... W tym sezonie zanotowaliśmy już 12 wypadków przy pracy. Straszni pechowcy jesteśmy z tymi wypadkami. Może jakaś renta się należy?