Szczerze powiedziawszy, to, dyskusja "O wyższości Serniottiego nad Kowalem albo odwrotnie" staje się dla mnie zabawna. Jednym z ostatnich zmartwień tego sezonu jest osoba trenera. I dla Serniottiego, i dla Kowala awans do "6" to sukces.
Mamy słaby, źle zbilansowany skład, z którego niewiele da się wydusić.
Współczesna męska siatkówka bazuje na zagrywce. Nie mając zagrywki można liczyć wyłącznie na błędy przeciwnika. A ile przeciwnik może popełnić błędów? Najczęściej popełnia ich stosunkowo niewiele.
Jestem w stanie zrozumieć, że czasem flot przynosi wiele korzyści, ale:
1. jest to tylko "czasem",
2. flot bywa dobry tylko wtedy, gdy ma się wybór i w każdej chwili możesz wrócić do silnej zagrywki.
Nasz problem polega na tym, że wyboru nie mamy, bo mamy tylko jednego zawodnika, który potrafi zagrywać mocno - Rossarda. Reszta, nawet jeśli próbuje, to na zasadzie "Człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi".
Czasem ma swój dzień Dryja.
Czasem (ale rzadko) spróbuje Tichy. Wygląda to u niego tak, że jak pierwszą trafi, to druga idzie w siatkę, więc na wszelki wypadek druga jest "żabką".
Jarosz ustrzeli coś raz na 5 meczów. Zwykle jego zagrywanie wygląda tak, że po 3-4 zepsutych, w kolejnej rotacji uda mu się posłać jakiegoś balona na drugą stronę i bywa, że coś wybronimy albo zablokujemy. Wtedy kolejna zagrywka Kuby na 100% wyląduje w siatce.
Wczoraj szczególnie zabawne było, gdy do odrabiania straty silną zagrywką przystąpił Olek Śliwka. Widocznie nawet on uzmysłowił sobie, że taką stratę można odrobić jedynie silną zagrywką. A że walnął z całej siły gdzieś w okolice trybun...
Doskonale rozumiem tęsknotę za latami młodości, za "sprytną, doskonałą technicznie i pełną inwencji siatkówką, taką jak w latach 1974 - 76". Kłopot polega na tym, że takie cóś poszczęściło się przez króciutką chwilkę, a później i tak większość imprez wygrywali ruscy "drwale", następnie zluzowani przez Brazylię. Co warte podkreślenia: u Brazylijczyków "fizyka" też działała i działa bez zarzutu i zawsze mieli kilku (nie "jednego", ale "kilku", czyli co najmniej 3), którzy potrafili regularnie przydzwonić.
Rozumiem również, że praca nad zagrywką jest bardzo nudna. O wiele ciekawiej jest poodbijać sobie piłkę - taki trening jest o wiele mniej nudny. Ale tu pojawia się kolejny kłopot: dość często przeciwnik nie pozwala na wyeksponowanie pełni możliwości w odbijaniu piłki, bo wali zagrywką i cześć, więc do meczu z treningu niewiele da się przenieść.
Kolejna tęskonta to tęsknota za "wychowankami" i przeciwstawianie jej "złym najemnikom". Z nostalgią słucham wspomnień Jana Sucha o dawnych czasach, gdy wszyscy byliśmy "jedną wielką rodziną". Też bym chciał powrócić do tamtych lat. Jestem jednak na tyle dużym chłopcem, że zdaję sobie sprawę z nikłych (a właściwie zerowych) szans na ten powrót. Nie mam pojęcia, kto z tria: Leon-Anderson-Michajłow zakochał się w urokliwym (podobno) Kazaniu i kto z tej trójki nie jest najemnikiem. Może Wy wiecie? Za wysokie progi? No to może Anastasi, Mika, Szalpuk, Szulc i Nowakowski będą w przyszłym sezonie w Gdańsku, gdy zabraknie tam pieniędzy? A może były w Resovii jakieś zastrzeżenia do "najemnika" Achrema? Bo chyba nikt nie ma wątpliwości co do "najemnikowatości" Grozera.
Powstała idea, żeby za pieniądze jakichś szejków zbudować w Paryżu superklub, który ściągnie wszystkich najlepszych Francuzów. Ciekawe jaki byłby wynik starcia takiego klubu z dzisiejszym Kazaniem? Jakoś nie dawałbym Paryżowi wielkich szans.
Klub chiński zaprezentował się w KMŚ. Ten klub, nawet gdyby zamiast Conte wstawić do niego Leona, nie miałby wielkich szans. Dlaczego? Bo zabrakłoby w nim 3 ponaddwumetrowych Chińczyków, którzy naparzaliby z zagrywki.
Tak wygląda współczesna siatkówka i może pora oprzytomnieć.
Żeby nie sięgać szczytów: Tillie może być doskonałym uzupełnieniem zespołu, w którym gra Daeroo, ale opieranie swojej siły na Tillie'm będzie grubym nieporozumieniem.
Naprawdę warto przemyśleć nasze podejście do siatkówki. Skra też przegrywa mecze, ale walnąć z zagrywki potrafią tam i Lisinac, i Wlazły, i Bednorz, i Penczew, i Ebadipour, i Romać. I dlatego Skra nie ma z góry przegranych setów - nawet jeśli przeciwnik prowadzi 5 punktami (nie było tak w meczu na Podpromiu?). My takiego seta mamy przegranego, bo (najczęściej) ściągamy z parkietu Rossarda i nie ma kim nadrabiać straconych punktów.
Nie wierzycie, że tak to działa we współczesnej siatkówce? To obejrzyjcie sobie nasz mecz z JW.
-----------------------------------------------
Coś mi się wydaje, że Rossard ma na koncie więcej asów serwisowych niż pozostali nasi zawodnicy razem wzięci.
czy ktoś sprawdzał statystyki Depowskiego i Śliwki w zagrywce w ubiegłym sezonie? O sprawdzeniu Jarosza czy Krastinsa nawet nie wspominam. Pytam o Depowskiego i Śliwkę. To kim my mamy wygrywać mecze?
Gdy dowiedziałem się o nowym środkowym, najpierw szukałem statystyk w zagrywce. RZ we Francji już na finiszu , a nasz nowy nabytek zanotował 5 asów. Ja wiem, że środkowy jest głównie od blokowania. Tylko kto, do piipii piipii, ma być u nas od zagrywania? Nie środkowi, nie atakujący, nie przyjmujący, a libero nie może.
-------------------------------------------------
Przepraszam, pomyliłem się. Moje wrażenia obaliła statystyka.
30 asów ma Rossard
21 asów ma na koncie Marcin Możdżonek.
19 Jakub Jarosz (ostatniego odnotował 5 kolejek temu, więc mogło mi się zapomnieć).
11 Bartłomiej Lemański
10 Lukas Tichacek
7 Łukasz Perłowski
6 Jochen Schoeps
6 Michał Kędzierski, Dawid Dryja i Dominik Depowski
2 Elviss Krastins
1 Aleksander Śliwka