Myślę, że to dość słaby wniosek. Wniosek, który niczego dobrego (nomen omen) nie wnosi i niczego na lepsze nie zmienia. Raczej betonuje obecny, mało satysfakcjonujący dla mnie układ. Oni zachowują się jak profesjonalne Botoksy, z "czarującym" służbowym uśmiechem...
Ale cóż, jeśli ktoś woli mieć do czynienia z profesjonalnym telewizorem zamiast z żywymi ludźmi, rozumiem jego wybory.
Piłkarski Real Madryt ma rzesze swoich kibiców. Jeśli ktoś kocha osoby, z którymi nie można normalnie porozmawiać, to jego gust. Ja wolałbym kibicować Huraganowi Zapłocie Małe. Miałbym do czynienia z żywymi ludźmi, a nie z Botoksami. A że mecze byłyby o trochę mniejsze puchary... I co z tego?
Mam dość sztuczności, którą niektórzy nazywają "profesjonalizmem".
Od dłuższego czasu nie czytam wywiadów z siatkarzami, bo nie chce mi się czytać tego samego "profesjonalnego" bełkotu. 100 zdań bebłania i co najwyżej jedno do zapamiętania.
Mecze na Podpromiu przestają być dla mnie atrakcją. Jedyną ich zaletą, w porównaniu do meczów oglądanych w tv staje się to, ze mogę sobie pokrzyczeć i nie bulwersować tym sąsiadów.
Największą atrakcją stają się mecze wyjazdowe. I nie chodzi mi wydarzenia na parkiecie. Te wyglądają podobnie, czyli różnica pomiędzy "na żywo" a telewizorem właściwie nie występuje.
Kiedy będzie fajniej? Fajniej to już było.
Podobno powolutku reaktywuje się w Rzeszowie koszykówka. Dziś to jakaś fafnasta liga, ale u mnie staje się to bardzo poważną konkurencją dla siatkówki. Może tam będzie coś autentycznego, zamiast "profesjonalnego" botoksu?
Wrona z Kłosem mają rację. Kasia też ją miała.