Tylko po co wymyślać coś, co dawno już wymyślono i sprawdzono? Gra do 3 zwycięstw eliminuje przypadek.
Wymyślanie wzięło się z błędnego założenia, że liga powinna się kierować dobrem reprezentacji. "Im mniej meczów, tym lepiej, bo zawodnicy są zmęczeni". Przecież to są absurdalne założenia.
1. Mamy o 2 kluby za dużo. Można prześledzić tabele na przestrzeni ostatnich 20 lat i wyjdzie, że 12 zespołów to optymalna liczba. Gramy za mało meczów z silnymi przeciwnikami i jednocześnie za dużo meczów ze słabymi przeciwnikami. O 2 zespoły za dużo mają też ligi: włoska, rosyjska i brazylijska (patrz: tabele z ostatnich 20 lat).
2. Biadolimy nad "przepełnionym kalendarzem" zamiast kalendarz układać mądrzej. Play-off jest najciekawszą fazą rozgrywek, więc ta faza powinna być wręcz celebrowana przez ligę. Pomimo decydującego znaczenia play-off, najlepsze kluby i tak wygrywały w RZ. Nikt nie czaił się na 8. miejscu tylko po to, żeby "zaatakować w play-off".
3. Kłopotliwy pod względem emocji był jedynie pojedynek lidera RZ z ósmym zespołem. Play-off zaczynał się od 2 zwycięstw lidera u siebie, co ostatecznie dołowało 8. zespół. Gdyby ta faza zaczynała się jednego meczu u "silniejszego", kolejne 2 mecze u "słabszego" powodowałyby, że łatwiej byłoby temu słabszemu wyszarpać choć jedno zwycięstwo i w kolejnym tygodniu oba kluby spotkałyby się przynajmniej na jeden mecz. Dla ośmiu klubów zapewnialibyśmy 3 tygodnie grania "o coś".
4. Przyjmujemy błędne założenie, że liderowi po RZ powinna przysługiwać jakaś "nagroda". Po co? Wystarczająca jest nagoda w postaci walki z ósmym zespołem. Historia nie odnotował klubu, który nie walczyłby o lepsze rozstawienie w play-off. Walczono nawet o 4. miejsce zamiast 5., czyli o potencjalnie jeden mecz więcej u siebie. Nikt, naprawdę nikt nie odpuszczał RZ tylko po to, żeby przyczaić się na play-off.
5. Od lat moim zmartwieniem nie były zespoły z czołówki (nawet gdy Resovia była w czubie tabeli). One marketingowo i tak się obronią (a przynajmniej powinny się obronić). Zmartwieniem były zespoły środka tabeli, bo zbyt wcześnie kończyły sezon. Sponsorzy płacili duże pieniądze za zbyt mało ważnych meczów. To ich zniechęcało. Przy systemie 1-2-2 jedno zwycięstwo u siebie wyrastałoby do rangi wielkiego wydarzenia i przenosiłoby emocje (nadzieję) na kolejny tydzień. Klub wciąż liczyłby się w play-off. Dajmy sobie spokój z "nagrodami" dla liderów. Dajmy sobie spokój ze źle pojmowaną "sprawiedliwością". Cały zawodowy sport jest z gruntu "niesprawiedliwy", bo sukcesy kupuje się za pieniądze. Wciąż potrzebujemy sponsorów, bo nie zrobiliśmy nic, żeby się od nich uniezależnić. Potrzebujemy pieniędzy w Katowicach, Olsztynie, Radomiu, Będzinie, Zawierciu, Gdańsku, Bydgoszczy, a nawet w Rzeszowie, Bełchatowie, Kędzierzynie i Warszawie. O pieniądze będzie łatwiej, gdy 8 zespołów będzie w grze prawie do końca rozgrywek.