To nie jest kwestia kompleksów. To jest kwestia uczenia się od najlepszych. Gry zespołowe w USA to najuczciwszy system, jaki w sporcie wymyślono. Włącznie w równością w zakresie finansowym. Amerykanie zadbali o dobro wspólne. Myślą kategoriami całej ligi.
A co my mamy światu do zaproponowania? Bo myślenie kategoriami własnego grajdołu to nasze największe nieszczęście.
Kiedyś (dawno temu) jedna z gazet urządziła konkurs dla czytelników. Trzeba było utworzyć słowo z następujących liter: a, a, b, ę, i, j, n, r, z. Żeby nie wiem jak kombinować i tak można było ułożyć tylko jedno słowo "jarzębina". Przyszło wiele odpowiedzi ze słowem "jarzębina" i jedna odpowiedź z innym słowem, a mianowicie ze słowem "zębjarnia".
"My tu, Panie, po swojemu", czyli "zębjarnia".
---------------------------------------------------------------
Kontynuując:
Dla Amerykanów dobrem wspólnym jest cała liga. Stąd ich dbałość o całą ligę. Jeśli dochodzi w lidze to konfliktów to na linii wszystkie kluby - wszyscy zawodnicy, zawodnicy - władze ligi, kluby - władze ligi. Najczęściej dotyczy to udziału w zyskach.
Tworząc dobro wspólne doprowadzili do sytuacji, w której wszyscy mają zysk. Jest tylko kwestią negocjacji jak ten zysk ma być podzielony. Nie ma tu dyskusji "Czy klub X ma dostać więcej od klubu Y, bo zdobył mistrzostwo". Dyskusja odbywa się na zasadzie: jaki procent zysków ligi ma być przeznaczony dla zawodników, jaki dla klubów, a jaki dla całej ligi. Wobec kontrahenta (telewizji) występują wspólnie i solidarnie dzielą się zyskiem. Mistrz dobrze wie, że zainteresowanie nim jest uzależnione od poziomu całej ligi. Nikt nie dominuje finansowo nad innymi (przynajmniej w znaczący sposób), bo tylko taki układ będzie budził zainteresowanie dziesiątek milionów ludzi. To jest właśnie to "dobro wspólne". Na parkiecie uczciwie walczymy. Poza parkietem dbamy o wspólny interes. Przecież jesteśmy monopolistą. Trzeba tylko umieć umiejętnie ten monopol wykorzystać.
My myślimy kategoriami "Czy nasz klub wydyma inne kluby" a "wspólne" to jest dla nas co najwyżej rodzina. A i jeszcze jakaś oderwana od rzeczywistości, mitomańska "polskość". Bo już uczynić polską ligę siatkarską najlepszą ligą świata - to już nie. "To by, Panie, była komuna". Ważne jest tylko, żeby Skra/Zaksa/Resovia*(niepotrzebne skreślić) wydymała innych.
Nie jest problemem stworzyć w jakimś kraju najbogatszy siatkarski klub na świecie. To nawet nie jest duża sztuka. Wystarczy jedna decyzja jakiegoś miejscowego Łukaszenki. Jest sztuką stworzyć 12 najbogatszych klubów na świecie, bo to wymaga wspólnego działania tych 12 klubów. Dziś to nas przerasta. Nie da się natomiast stworzyć najbogatszego siatkarskiego czy hokejowego klubu świata. I nie o to chodzi, że teoretycznie nie można. Teoretycznie da się to zrobić, ale nie ma sensu tego robić. Do NBA/NHL i tak ten klub nie będzie dopuszczony, a tworzyć go w lidze rosyjskiej czy białoruskiej nie ma sensu. Tak właśnie Amerykanie - poprzez dobro wspólne - stali się bezkonkurencyjni.
Zdefiniowałem Ci, Leonie, wykpiwane przez Ciebie "dobro wspólne", które mam na myśli. Liga jest dobrem wspólnym.
Nierealne? Niemożliwe? Niepotrzebne?
--------------------------------------------
Mam wrażenie, że ciężar tego sezonu będzie spoczywał na meczu Skra - Radom. Skra gra u siebie, a Radom jest mało stabilny w formie, ale dla Radomian to mecz sezonu. Bo z pewnością myślą o brązowym medalu. Jeśli Skra "połknie" Radom 3:0...
Słaby ten sezon. W wykonaniu wszystkich. Całe szczęście, że jest F4 w Krakowie. To tylko 2 mecze.