Nie psuje się dobrego. Dotknięcie siatki nie ma wiele wspólnego z bezpieczeństwem zawodników (nikt nikomu oka nie wydłubał, ani z łokcia w bebech nie załadował). Gdyby chodziło o bezpieczeństwo, należało ograniczyć pole gry i zakazać dotykania stopą linii środkowej. Moim zdaniem, im więcej regulaminowych zakazów, tym gorzej dla siatkówki. Każde przerwanie akcji jest w pewnym sensie porażką gry. Oczywiście reguły istnieć muszą, ale nie należy przesadzać z rygoryzmem w sytuacjach, które nie przeszkadzają grze. Dotknięcie siatki nie przeszkadza grze. Bardziej przeszkadza nadeptywanie na linię środkową, ale tym problemem nikt się nie zajmuje. I skaczą sobie zawodnicy na stopy, łapią kontuzje, bo nie mają odruchu ograniczającego im zeskok.
Restrykcyjne gwizdanie podwójnego odbicia czy piłki niesionej również nie sprzyja siatkówce.
Zakaz dotykania niewiele zmieni w wynikach meczów. Jedynie zepsuje tempo gry.
Ciekawi mnie komu to przeszkadzało i w czym? Bo jesteśmy tu skazani na własne spekulacje. Do wiadomości są podawane decyzje. Trudno jest jednak dowiedzieć się, jaki były motywy decyzji, czyli w jakim celu to wprowadzono. Raczej chodziło o ułatwienie życia sędziom niż o dobro gry czy zawodników.
FIVB zamiast odgrzewać starego, regulaminowego kotleta, powinna się zająć negocjacjami z telewizjami. Bo tam leżą pieniądze dla siatkówki. Reprezentacje grają w sezonie ogórkowym dla innych gier, ale jakoś w telewizjach świata trudno jest to dobrze sprzedać.