.."czy nie macie wrażenia, że ten syndrom dotyka wielu graczy którzy grali/grają w Rzeszowie...., nagle w innych klubach, potrafili odnaleźć w sobie lub w nich odnaleziono nowe pokłady talentu i "chce mi się". Ja nie mam takiego wrażenia, powiem więcej, zawodnicy którzy grali w Resovii bardzo cenią sobie ten czas (mówię o zawodnikach, którym chciało się , ja z dwoma rozmawiałem tak szczerze). Uważam, że treningi w Resovii, szczególnie za czasów Zachorskiego dały im bazę, zostając w Resovii prezentowaliby ten sam poziom co w innych klubach, takich zawodników u nas też kilku było (Grozer, Schoeps, Penczew, itd). Nie jest tak, że w pierwszym roku po przyjściu do jakiegoś klubu zawodnik od razu gra lepiej (kwestia zaaklimatyzowania się w nowej drużynie), to jest okres trochę dłuższy. Tak się po prostu złożyło, że zawodnicy odchodzili od nas po roku i tak się wydawało, że to w nowym klubie wpływ na ich grę miał tylko nowy trener, a to właśnie baza wyniesiona z Rzeszowa była taką trampoliną do lepszej gry. Spytajcie fachowców od gier zespołowych. Oczywiście czasem tak jest, że klimat nie bardzo odpowiada jakiemuś zawodnikowi i dopiero w nowym klubie się odnajduje, ale akurat przykład Buszka jest nie bardzo trafiony, bo on w pierwszym sezonie w Zaksie nie grał tylko grzał ławę. Konarski miał u nas kontuzję, więc raczej nie mógł za bardzo się wykazać, w Zaksie grał już zdrowy, to chyba logiczne, że zdrowy zawodnik gra lepiej niż z kontuzją, tak mi się przynajmniej wydaje. Grałem w siatkówkę z chłopakiem, który dobrze zna Dawida i Konarski opowiadał mu o treningach w Rzeszowie i że miał dobre zdanie o warsztacie trenerskim Kowala. Nie pytałem czy lubił pracować z Andrzejem, ale fakt że docenił Kowala jako trenera, to dobrze o naszym trenerze świadczy.