Po tym meczu jestem - jakby to najtrafniej ująć - w rozterce. Otóż ta cecha, która powoli zaczynała być naszą domeną, czyli walka o każdą piłkę, została...w szatni. Do tej pory wydawało mi się, że oczywiste nasze słabości nadrabiamy wolą walki, zaangażowaniem, zespołowością, chęciami. Cieszyło mnie to, bo rezultat w meczu jest zawsze sprawą otwartą, a ja nie po sam wynik na te mecze przychodzę. I od piątkowego meczu chodzi mi po głowie, po raz pierwszy od wielu lat, pytanie...czy ja mam po co na te mecze przychodzić?
Bo chęci do grania starczyło może na pół seta, a wynik znamy wszyscy (przy rezultacie 0-3 i 18 błędach w zagrywce AZS-u naprawdę trzeba było się bardzo starać, żeby ten mecz przegrać).
Napiszmy parę spraw szczerze i nie owijając w poprawność. Ta drużyna jest zbilansowana...delikatnie mówiąc...kiepsko. Obsada poszczególnych pozycji jest...nieco przypadkowa i, takie odnoszę wrażenie, nie jest efektem jakichś szczególnych analiz i przemyśleń, tylko trochę z gatunku "chodźta zróbta pakę na miarę potrzeb i wymagań naszego dobrodzieja, a potem się zobaczy".
Mamy graczy z gatunku rozwojowych, ale i takich, którzy już najlepsze lata grania mają, prawdopodobnie, za sobą. Dwa przeciwległe bieguny, z których teoretycznie powinno wynikać...samo dobro. Tymczasem okazuje się, że stanowią one jakościowe i bilansowe pomieszanie z poplątaniem. Jakby przyjrzeć się bliżej to myśli przewodniej w tym nie widać żadnej.
Dlatego miałem nadzieję, że mimo tych niedoskonałości, które wielu z nas dostrzegało już na początku sezonu, będziemy przynajmniej mieli drużynę, która właśnie wolą walki, zaangażowaniem, stworzeniem atmosfery i odpowiedniego klimatu nadrobi te niedoskonałości i wskrzesi stare, dobre Podpromie. Po tym meczu mam spore wątpliwości, czy ta grupa zawodników identyfikuje się z tymi moimi oczekiwaniami.
I póki jest na to czas apeluję i proszę naszych graczy...jeśli zależy Wam na dobrej atmosferze, na kibicach, którzy są na Podpromiu zupełnie inni niż kibice w innych halach (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) zróbcie wszystko, żeby taki mecz, jak ten piątkowy, więcej się w tym sezonie nie zdarzył.
P.S. Słowa Marcina Możdżonka w tym krótkim wywiadzie zamieszczonym powyżej dają nadzieję, że ci dojrzalsi gracze doskonale czują o co chodzi. Warto sobie zdać sprawę z tego, że, czy się to komuś podoba, czy nie, jesteśmy na siebie nawzajem w tym sezonie skazani. Obojętnością nikt tu niczego nie zyska.