Moim zdaniem nie ma związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy ilością drużyn w lidze a zdobyciem przez nas mistrzostwa świata? "Im więcej drużyn w lidze, tym mniej szans na zdobycie mistrzostwa świata", czy "Im mniej drużyn w lidze, tym mniej szans na mistrzostwo świata"? Sezon reprezentacyjny (maj-wrzesień) to jedno, a sezon klubowy (październik-kwiecień) to drugie.
Jeśli siatkówka (kluby) ma być w przyszłości dochodowa, nie można traktować klubów jako szkółek dla reprezentacji. Gra w klubie musi być celem samym w sobie.
Amerykanie nie mają ligi i nie brakuje im sukcesów reprezentacyjnych. Rosja ma rozbudowaną ligę i też sukcesów jej nie brakuje. Serbowie grają w obcych ligach... Nam przytrafiło się zdolne pokolenie, które wykorzystało swoją szansę. Liga musi w boju wyłonić kolejnego Zagumnego, kolejnego Wlazłego, kolejnego Winiarskiego. Nie w "inkubatorze" tylko w boju.
"Embargo" na zagranicznych graczy nie jest dobrą metodą. Można się cieszyć, że udaje się utrzymać limit 3 obcokrajowców, można ten limit zmniejszyć do 2. (czego nie jestem zwolennikiem), ale nawet całkowite zniesienie embarga nie byłoby dramatem dla reprezentacji.
To problem szkolenia (czyli stworzenia kilku SMS-ów) i ilości przyszłych miejsc pracy, bo chcemy szkolić zawodowców, a gdzieś ten zawód trzeba wykonywać.
Kowalski gra, bo w lidze jest Będzin. Kędzierski nie gra. Kowalski musi stanąć przeciwko Kampie w meczu, a Kędzierski - na treningu. Ligowe życie to uregulowało i nadal będzie regulowało.
Jeśli są chętni na grę w +L i spełniają kryteria (nie takie znów łagodne), warto im to umożliwić.
Przeczytałem ostatnio książkę Marcina Prusa o jego przygodzie z siatkówką i wyciągnąłem z niej 2 wnioski:
1. Szkolenie młodzieży powinno być oparte o szkoły, a nie o kluby.
2. Klub to nie "ochronka". Klub to miejsce do walki o swoją pozycję. Zawodnik młody, czy stary - to nie ma żadnego znaczenia.
--------------------------------------------
Reasumując. Wydaje mi się, że najlepszy byłby wzór z amerykańskich lig zawodowych. Coś pomiędzy NBA (po 4 mecze z drużyną swojej grupy i po 2 mecze z drużynami "obcymi") a NFL (po 2 mecze z druzynami swojej grupy i 10 meczów z drużynami innych grup). Tam dba się o wszystkie kluby.
Uciekajmy od wzorów z piłki nożnej, nie przez wrogość do piłki nożnej. W piłce nożnej są zupełnie inne uwarunkowania.
Mamy szansę stworzyć najlepszą ligę siatkarską na świecie nawet bez kosmicznych kontraktów. Zawsze znajdą się jacyś Rosjanie (Leon), Turcy (Juantorena) czy Koreańczycy (Simon), którzy przebiją nas wysokością kontraktów dla gwiazd. To nie jest problem. Do nas niech przyjeżdżają Achremy, Conci, Uriarci
, Ivovicie, Kampy... Niech wracają (po gwiazdorskich kontraktach) Winiarscy, Zagumni Grozery, Kubiaki i Kurki. Niech Miki, Buszki, Drzyzgi mają stabilne, nieźle płatne miejsca pracy. A gdy kluby staną się dochodowe, czyli niezależne od kaprysów sponsorów, pojawią się i Leony, i Simony, i Juantoreny.
To trudna, żmudna praca. Wymaga mądrości, konsekwencji (nie mylić z uporem) i myślenia ponad chwilowy, partykularny interesik Skry, Resovii czy Zaksy. Wymaga myślenia dłuższego niż jeden, najbliższy sezon.
6000 kibiców x 50 zł za bilet (kiedyś do tego dojdziemy) = 300.000 zł z jednego meczu. Drogo? Każdy dorosły Polak spożywa rocznie 10 litrów czystego alkoholu. Wystarczy mniej pić. Życie to sztuka wyborów. Kogo stać, niech pije i kupuje bilety na siatkówkę. Kogo nie stać, niech wybiera
No dobra, niech "sekcja koszulkowa" też ma swoją satysfakcję
:
1 koszulka za 200 zł minus 50% rabatu albo 1 koszulka za 500 zł minus 80% rabatu (to dla miłośników rabatów; "Po co babcię denerwować? Niech się babcia cieszy!"
)...