Polska nie ma powodów do "budowania szczytów formy". Jeśli w jakiejkolwiek oficjalnej imprezie gramy badziewie, teorie o "budowaniu" będą zwykłym dorabianiem ideologii do brutalnych faktów.
Nie jesteśmy siatkarską potęgą, bo taka jest dziś tylko jedna: Brazylia. Jesteśmy natomiast jedną z 6-7 drużyn najlepszych na świecie.
Co nam fundował Castellani? Łomot z Finlandią i Niemcami w LŚ. ME'09 były mniej-więcej takim wyznacznikiem naszej potęgi jak MŚ'10 dla Włoch.
Czy warunki, stawiane Anastasiemu są wygórowane? Nie. "Cierpliwość" dla dziwacznych reguł Castusia zbankrutowała. Najwięcej cierpliwości, i słusznie, mieliśmy dla Lozano, który jednak nauczył nas innych, lepszych metod postępowania w stosunku do problemów kadry. Można żałować, że tak niewiele zabrakło do sukcesu na IO, ale... zabrakło. Lozano jest świetnym trenerem, ale formuła jego współpracy z reprezentacją Polski wyczerpała się.
Castusiowi wyznaczono formułę "Rób co chcesz, a my będziemy tolerancyjni". Trzeba było całkowitej degrengolady podczas mś, żeby kogoś otrzeźwić. Degrengolada z dwóch edycji LŚ nie wystarczyła.
Szanujące się reprezentacje, a do takich aspirujemy, nie mogą sobie pozwolić na "budowanie świetlanej przyszłości" kosztem kompromitacji w dwóch kolejnych imprezach oficjalnych.
Dobrze, że Anastasiemu postawiono czytelne kryteria. Czy takie same kryteria postawionoby Nawrockiemu? Wątpię, ale to już zupełnie inna sprawa...