Wyniku nie chce mi się komentować. Chce mi się natomiast skomentować ogólne użalanie nad zmęczeniem reprezentantów. Właśnie obejrzałem jak Włosi leją Rosjan. Nie usłyszałem, żeby jakiś Włoch użalał się nad swoim zmęczeniem sezonem reprezentacyjnym. Zmiany w składzie Włoch dość spore (w porównaniu do MŚ'14), więc i tu nie bardzo znajduję usprawiedliwienie dla naszych.
W czym leży nasz problem?
Po PŚ spostrzegłem, że na 11 rozegranych tam meczów aż w 7(!) przegraliśmy I seta. Wygraliśmy pierwszą partię jedynie z Tunezją, Egiptem, Australią (a więc z 3 "ogórkami") i z Argentyną. Czy to coś znaczy? Czy to tylko przypadek?
Dziś znów przegrywamy I seta.
W LŚ'15 przegraliśmy 9 pierwszych setów, a wygraliśmy 7 (o ile dobrze pamiętam).
Ja wiem, że w siatkówce najważniejsze jest zwycięstwo w ostatnim secie. Rzuca mi się jednak w oczy nasza "niemożność", nasza słabość w początkowej fazie meczu.
Może i moja teoryjka jest bzdurna, ale:
1. tych pierwszych setów zabrakło nam do awansu do IO,
2. nie jesteśmy drużyną, przed którą jakikolwiek przeciwnik drży.
Nie dajemy sobie szans na wgniecenie przeciwnika w parkiet. Zaczynamy jakoś tak lelawo: bez zagrywki, bez pewności siebie, bez powtarzalności, bez waleczności. "Jakoś to będzie". I zwykle jest. Czasem nie jest.
Jeśli dziś Kurek mówi, że fizycznie czuł się dobrze, a większość zagrywek pakuje w siatkę, jeśli przyjmujemy jak III liga (a przyjęcie nie ma wiele wspólnego z siłami)...
Głowa czy rozgrzewka?
Narzekałem na Resovię, gdy zaczynała u siebie kiepsko, choć nie przegrała pierwszych setów zbyt wiele.
ME'15 za nami. Walczą Włosi, Francuzi, Bułgarzy i Słoweńcy.