W przygotowaniach do IO to myśmy już przećwiczyli każdy system z wiadomym skutkiem.
2004 r. - 10 zespołów w lidze, koniec finału ligi 16 kwietnia.
2008 r. - 10 zespołów w lidze, koniec finału ligi 16 kwietnia.
2012 r. - 10 zespołów w lidze, koniec finału ligi 22 kwietnia.
2016 r. - 14 zespołów w lidze, koniec finału ligi 26 kwietnia,
2021 r. - 14 zespołów w lidze, koniec finału ligi 18 kwietnia.
I co z tego?
Mogę przeanalizować przygotowania do eliminacji IO i pewnie wyjdzie mi podobnie.
Każdy poprzedni trener przedstawiał swój koncert życzeń i jego życzenia były spełniane.
I co z tego?
A może by zacząć zachowywać się normalnie i pozbyć się wreszcie reprezentacyjnego, olimpijskiego fioła?
Kurek, Leon i Semeniuk grają w ligach, w których nie jest tak "ciężko" jak w +L. Środkowi i tak grają tylko przez pół sezonu (w każdym meczu niemal połowę spędzają na ławce). Ani jednych IO nie przegraliśmy przez przemęczenie rozgrywającego czy libero. O co chodzi?
Czasem mam wrażenie, że trenerom reprezentacji nie chodzi o to, żeby przygotować drużynę, ale żeby ją przygotowywać.
Prawda o sporcie jest inna: złemu tancerzowi to nawet przyrodzenie przeszkadza. Zawsze było, jest i będzie na co zwalić porażkę.
Polska siatkówka ma się doskonale. Powodem tej dobrej kondycji z pewnością nie są medale olimpijskie, bo przecież jedyny zdobyliśmy w 1976 roku.
Jakieś wnioski?