Podobna sytuacja jest, jeśli chodzi o jakość zespołów w +L. Dziś wielu twierdzi, że takie drużyny, jak AZS Częstochowa nie powinny być kwalifikowane do rozgrywek PLS. Ciekawe, czy gdyby Resovia znalazła się w takim położeniu finansowym, jak AZS, niektórzy, pod wpływem sentymentu, nie zmieniliby zdania? Tylko, że z racjonalnego punktu widzenia...nie powinni tego zdania zmieniać.
Leonie.
Żeby Resovia znalazła się w położeniu finansowym AZS-u Cz., musiałoby na Podpromie przychodzić poniżej 1000 kibiców. Oczywiście potrafię sobie wyobrazić taką sytuację. Wtedy nie byłoby sensu trzymać się +L. Bo niby dla kogo? Tych kilkuset koneserów (bo tak trzeba by ich nazywać) przyjdzie przecież na mecz 1. ligi i obejrzy bardzo ciekawe rozgrywki.
Zainteresowanie i pieniądze tworzą między sobą pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne. Ludzie przyciągają pieniądze, a pieniądze przyciągają ludzi.
Do takich klubów jak AZS Cz. czy KS "Tęcza" nie mam pretensji o to, że nie mają pieniędzy. Mam pretensje o to, że nie potrafią przyciągnąć ludzi na trybuny. I to głównie dlatego jestem za wyrzuceniem kilku klubów z ligi. Nie chodzi mi nawet o poziom sportowy, który też potrafi przyciągać i odstraszać. Poziom sportowy da się stopniowo podnosić. Nie chodzi o ilość meczów, bo nawet przy dużej ilości klubów można ilość meczów zmniejszyć (np. wzorem NFL w rundzie zasadniczej). Chodzi wyłącznie o pełne trybuny.
To można przecież zrobić bez wielkich nakładów finansowych. Z finansowego punktu widzenia nawet zapełnienie trybun poprzez darmowe wejściówki jest w dłuższej perspektywie opłacalne.
"Korporacyjność" niesie z sobą kilka złych cech, ale niesie też co najmniej jedną cechę bardzo dobrą: obowiązek przyciągania ludzi.
Bartkowi Górskiemu można różne rzeczy zarzucić, ale nie można mu zarzucić braku dbałości o zainteresowanie Resovią.
Jeśli ktoś chce w +L trwać, to musi mieć dla kogo trwać. Jeśli jedyną osobą, dla której klub w +L "trwa mać" KS "Tęcza", jest prezes Ryszard Ochódzki...