Zaksa nie odstawi szopki. Co najwyżej przegra.
Postawmy się na miejscu Zaksy i zadajmy sobie pytanie: "Z kim chciałbym grać w finale?"
Trzeźwo oglądając grę poszczególnych rywali i nie bacząc na mityczno-potencjalny wzrost formy któregoś z nich, najmniej wygodnym przeciwnikiem byłby Lotos. Ten zespół jest najlepiej poukładany i miewa perfekcyjne mecze.
Skra, gdy jest w pełnym składzie i gdy Marechal ma dobry dzień, potrafi być naprawdę mocna. Pokazał to finał PP i nie tylko. Skra, jak wszyscy, ma wahnięcia, ale to także zespół zawodników zgranych z sobą. Jeśli żaden z nich nie popełnia szczególnie wielu błędów, gra Skry jest naprawdę groźna dla każdego przeciwnika.
A Resovia? Na dziś groźba ze strony Resovii to mit, związany z dość głośnymi nazwiskami i nic więcej. Bo kiedy Resovia zagrała jakiś wielki mecz? W listopadzie ze Skrą, gdy "dzień konia" miał na zagrywce Rześki.
Jeśli mógłbym wybierać, to dziś wybrałbym właśnie Resovię. 2 miesiące temu mój wybór byłby inny, ale dziś "strach przed Resovią" to tylko czary-mary, bez racjonalnych podstaw.
Nie, nie odpuszczą. Tylko że Zaksa nie gra na poziomie nieosiągalnym dla innych. Zaksa ma ilość punktów nieosiągalną dla innych i stąd zachwyt nad jej postawą. "Pozwalanie sobie na porażki" byłoby podkopywaniem tego, co dziś jest siłą Zaksy: podkopywaniem pewności siebie.
Nie spodziewam się "podkładania się". Nie wykluczam jednak porażki Zaksy. Resovii w Warszawie też, ale to już zupełnie inna historia. W końcu, "wyścig ślimaków" rządzi się swoimi prawami