Zatorski jest słaby od dłuższego czasu. Widać to było w reprezentacji, a z nią Gardini nie miał nic wspólnego.
Wejście Jungiewicza było konieczne, bo Torresowi (chyba najlepszemu zaksiakowi w meczu w Bełchatowie) nie szło. Z "zajechaniem" nie miało to nic wspólnego.
Zaksa nie stała się słabsza. Po prostu Bełchatów i Gdańsk stały się mocniejsze.
Demonizowanie Zaksy i czynienie z niej jakiejś superdrużyny to, nawet na warunki polski, gruba przesada. Nieśmiało przypomnę, że w tamtym sezonie dwukrotnie ich pokonaliśmy, w tym drugi raz dość wysoko. Fakt, że kibice Resovii doszukiwali się w tym "kwaśnych winogron", ale rzeczywistość była inna: w tych meczach byliśmy od Zaksy sportowo lepsi.
Rok temu byli tak samo mocni/słabi jak teraz. Różnica jest taka, że wtedy finał wygrali, a teraz finał przegrali. I wtedy i teraz grali mniej więcej to samo. No może Konarski był odrobinę stabilniejszy niż Torres. Nie ma sensu dorabiać do tego dużej ideologii.
Przegrali z nami w tym sezonie... Gdyby Rossard był uprzejmy tak zagrywać, jak robił to w Kędzierzynie, gdybyśmy byli uprzejmi tak bronić, jak broniliśmy w Kędzierzynie, pewnie bylibyśmy w czwórce. Ale nie byliśmy uprzejmi.
Co by było, gdyby rok temu grali półfinał przeciwko nam? Nie wiem i nie ma sensu zgadywać. Mieliśmy tego "pecha", że Kurek zagrał przeciwko nam mecze sezonu.
Z osobą trenera Gardiniego nie łączyłbym porażki w finale. Finał to finał i rzadko kiedy jest w nim taka dysproporcja jak wtedy, gdy gra w nim słaba mentalnie Resovia (np. 2009r. czy 2016 r.). Po prostu w finale się walczy i ktoś wygrywa.