Właśnie obejrzałem półfinał mistrzostw świata w piłce ręcznej. Żenada. Jak w finale poprzednich mistrzostw świata, jak w finale mistrzostw świata 2006 w siatkówce.
No i naszła mnie historyczna refleksja.
Polacy - duży naród, a w grach zespołowych jedno mistrzostwo świata i dwa mistrzostwa olimpijskie w całej historii sportu. Chyba nie ma tak badziewnego narodu jak my.
Jak wczoraj pojawiały się opinie, że już osiągnęliśmy sukces to mnie szlag trafiał. Inne nacje dopiero na takie mecze się sprężają a u nas "Już osiągnęliśmy sukces!", a z gospodarzami nie mamy wielkich szans, bo sędziowie, kibice, nasza bramka jest 2x większa niż ich, a piłka w naszych rękach natychmiast nabierze 2x większego ciężaru, wiatr nam będzie wiał w oczy, a przeciwnikom w plecy...
Zaraz zaczną się porównania, że w Niemczech jest 700.000 piłkarzy ręcznych, a u nas 20.000. Nie mamy hal, trenerów, pieniędzy i w ogóle niczego nie mamy. Za to mamy prezydenta Kononowicza czy jakoś tak.
Ciekawe ilu ręczniarzy jest w Chorwacji?
Siatkarzy w Serbii jest pewnie ze 4 razy więcej niż u nas, w Holandii też. W USA pewnie wcale nie ma siatkarzy, bo nie ma ligi i wszyscy grają w Europie, ale im jest zawsze łatwo, a nam trudno.
Kopaczy nożnych mamy na potęgę dużo i nic z tego nie wynika.
Koszykarze? Trza spuścić zasłonę miłosierdzia.
Hokeiści lodowi i trawni? O Boże!
Nie znam się na piłce wodnej, ale pewnie w Polsce nie ma nawet kilku, którzy są w stanie wytrzymać cały mecz bez dmuchanej kaczuszki.
Rugby - pewnie jeszcze badziewniej niż w hokeju, bo nie mogę sobie przypomnieć meczu Polska-Anglia.
To może chociaż wyprodukowaliśmy jakiś klub, który wygrał najważniejszy puchar w Europie? Jeśli pamiętacie takie wydarzenie - napiszcie. Mi pamięć szwankuje.
Chyba pokuszę się o tabelę wszechczasów mistrzostw świata gier zespołowych. Zobaczymy, na którym miejscu wylądujemy.