Ja się nie zdziwię nawet wtedy, gdy pozyskamy Johna Gordona Perrina. Kimś w końcu trzeba (spróbować) grać. Ja bym się na Rossarda nie obrażał. Tylko że on i tak w Rzeszowie nie zostanie.
Opowieści o "związaniu z Rzeszowem"...
Rzeszów już stracił swój urok. Nikt, kto poważnie myśli o swojej karierze, nie zwiąże się z Rzeszowem, bo tu są bardzo niskie sufity - głównie płacowe.
Załóżmy, że udało nam się zrobić z Szerszenia "drugiego Sandera". Co dalej? Tylko czekać jak odejdzie do klubu, który zapłaci mu 350.000 euro. No to po co mamy robić z Szerszenia "drugiego Sandera"?
Dziś składamy zespół, który ma przetrwać w lidze. Nie mamy pomysłu na rozwój. Trudno to nawet nazwać myśleniem o przyszłości drużyny. No chyba, że to myślenie rozpoczęliśmy od zabezpieczenia sobie pozycji środkowych, bo akurat tacy się nam napatoczyli (Lemański i... ten drugi, o którym jeszcze cisza).
Nie wiem, czy mamy jeszcze cierpliwość do Masłowskiego. Może mamy, może musimy mieć, a może powinniśmy mieć, bo wybór pomiędzy 10. a 11. libero w lidze (w przyjęciu) jest wyborem... takim sobie, więc... miejmy cierpliwośc do Masłowskiego.
Na koniec taka refleksja:
Nadchodzący sezon będzie "sezonem na przetrwanie". Oby ze sportową, miłą niespodzianką. Siatkówka jest grą niby mocno "statystyczną", ale na tyle nieprzewidywalną, że zawsze można mieć nadzieję na sukces.
Myślę, że my, kibice jesteśmy powinniśmy udzielić prezesowi Ignaczakowi dużego kredytu zaufania. W końcu (podobno) większość bardzo życzyła sobie "nowego ducha" w klubie, "zakończenia korpo" itp. "zjawisk". Marzenie się spełniło. Kredytu gębą udziela się łatwo. Mam nadzieję, że kibice udzielą też kredytu finansowego i kupią karnety. Mam nadzieję, że znów wróci duch "dawnego Podpromia". Jeśli chcemy być poważnym partnerem do przyszłej rozmowy o Resovii, powinniśmy nadal być partnerem rzetelnym. Także rzetelnym finansowo.