Czyli muszę się pojawić jako advocatus diaboli
------------------------------
Czy mi się to podoba, czy nie (a wiecie, że mi się nie podoba, bo nie szczędziłem pióra na poruszanie problemu usamodzielnienia się siatkówki pod względem finansowym) jest tak:
Siatkówka dużo skorzystała na spółkach Skarbu Państwa. Zmiana polityczna spowodowała niechęć władzy do siatkówki i odwracanie się państwowych sponsorów od klubów siatkarskich. Pierwszą ofiarą tego trendu stała się drużyna z Gdańska.
Ta zła dla siatkarskich klubów tendencja rosła. Siatkarscy włodarze postanowili w jakiś sposób tę tendencję powstrzymać. A że Rysio jest do wszystkiego chętny, padło na niego.
Do niedawna ludzie siatkówki szli ku władzy. Szli "z czymś", czyli z popularnością siatkówki. Teraz to "coś", czyli popularność siatkówki (malejąca, ale jednak duża), nie jest władzy potrzebna, bo władza zdobywa popularność innymi metodami. Postanowiono więc przyciągnąć władzę zaszczytami. Inne czasy, inne warunki, inne metody, inne spojrzenie na państwo.
Czy to pomoże? Nie wiem. Wątpię, żeby zaszkodziło, bo poziom zdecydowanej większości działaczy siatkarskich oceniam na równi z poziomem Rycha: podobne zasady życiowe.