Starsi pamiętają, że mecze grało się sobota-niedziela. Ja na Rosirze siedziałem, a w zasadzie więcej stałem niż siedziałem na górze w sektorze bliżej wejścia. Koło mnie siedział starszy gość, który ciągle narzekał, a to że grają jak patałachy i w końcu mówił, że jutro (czyli w niedzielę) nie przyjdzie oglądać czegoś takiego. Oczywiście nie dotrzymywał słowa, bo zawsze przychodził w niedziele. Raz z rozpędu (mecz był w niedzielę) powiedział, że nie przyjdzie jutro, ja mu mówię, że też nie przyjdę...., bo jutro jest poniedziałek, on chyba faktycznie nie miał poczucia czasu, bo najpierw się zamyślił, a po jakimś czasie dopiero do niego docierało i zaczął się śmiać sam z siebie.
Znalazłoby się więcej takich historyjek, ale mam za duży mętlik w głowie. Czasem stałem na samej górze między sektorami, tam gdzie czasem stał operator kamery tv Rzeszów. Raz tak mnie gość wk...., był to jakiś mecz pucharowy (wiadomo, trzeba dla telewizji nagrać takie wydarzenie), kamerzysta mówi, że potrzebuje zająć tyle miejsca, co dla co najmniej sześciu, albo ośmiu ludzi, nawet poszedł po pomoc "ochrony" (gości w kamizelkach)aby zrobili mu miejsce. Przepychanki trwały prawie cały set, bo ani my nie chcieliśmy stać gdzieś za kamerzystą, ani "ochroniarze nie mieli pomysłu, co zrobić z tym fantem (wiadomo, jaka mała była hala na Rosirze- miała chyba z 800 miejsc, albo coś koło tego, a na mecz przyszło sporo ponad 1000 kibiców). Pamiętam jak na jakiś pucharowy mecz(chyba z CSKa, ale 100% nie jestem pewien)) przyszło około 1300 kibiców i siedzieli wzdłuż linii bocznej na boisku. Po bloku zawodnicy nawet nie rzucali się do obrony, bo nie było gdzie.
Jeszcze taki mały elemencik, jak na rozgrzewce piłka po ataku "OKO" Mikulskiego odbijała się, że dotykała sufitu, to każdy z przeciwników chciał zrobić to samo, ale nie udawało się to nikomu. Oczywiście "Oko" był mistrzem rozgrzewki, bo w meczu grał.... no pominę to milczeniem.
Jeszcze kiedyś coś wrzucę, może z piłki nożnej, bo tu też uzbierałoby się trochę.