Pewno, ze sukcesy juniorskie nie przekładają się "obowiązkowo" na sukcesy seniorskie. Czasem pułap sportowych możliwości osiąga się w wieku juniora i dalej... nie idzie. To normalne. To właśnie dlatego zawodowe kluby nie powinny się zajmować szkoleniem młodzieży. NBA nie szkoli młodzieży. Komuś się uda, a komuś się nie uda. To normalne.
A teraz o przeciążeniach. Medycyna (nie tylko sportowa) odnotowuje kolosalny postęp, a mimo to ludzie umierają i będą umierać. Nie przesadzajmy z problemem przeciążeń. To prawda, nie wszyscy je wytrzymają. I to też jest normalne. Niektóre organizmy ich nie wytrzymają, bo nie każdy nadaje się do zawodowego sportu.
Tylko, że organizm 19-latka regeneruje się znacznie szybciej niż organizm 28-latka. Pamiętacie swoje fizyczne zmęczenie czymkolwiek (nawet wyczynowym treningiem) w wieku 19 lat?
Polska myśl szkoleniowa ma raczej kłopoty z wytrenowaniem u zawodników wytrzymałości niż z ich przeciążaniem.
Oczywiście, możemy przyjąć, że mamy trenerów, lekarzy i fizjoterapeutów - kretynów, którzy kalekę wypuszczą do boju i mądra jest jedynie opinia publiczna, która nie ma pojęcia, co zawodnikowi dolega, jak długo będzie się regenerował czy zdrowiał, ale wie, że ten zawodnik nie nadaje się do gry, zanim ktokolwiek go przebadał..
Owszem, lekarzom trafiają się błędne diagnozy, trenerom trafiają się błędy w planowaniu obciążeń, ale przyjmijmy, że reprezentacją Polski nie rządzą szarlatani. Bo że trener reprezentacji nie jest nadzorcą niewolników, to wydaje mi się pewne.
A to, że wiele juniorskich organizmów nie wytrzymuje dorosłego grania, to też jest prawda. Tylko, że jest to prawda, z którą trzeba się pogodzić.