Od niedawna nie komentuję sposobu "konstruowania zespołu", bo od czasu postawienia Kurka na ataku, a może nawet od czasu wypuszczenia Grozera, nie dostrzegam żadnego "konstruowania". Dostrzegam jedynie kupowanie zawodników o określonych "parametrach" czy predyspozycjach.
Od dłuższego czasu zadaję sobie pytania: "Jaki jest cel naszej działalności? Po co istniejemy?".
Odpowiedź wydaje się prosta, ale...
Do niedawna odpowiedź była dość prosta: "Zmierzamy do wywalczenia tytułu mistrza Polski". Gdy ten cel osiągnęliśmy, chcieliśmy potwierdzić, ze nie był to przypadek. Potwierdziliśmy. Później celem był awans do F4 LM. Udało się. Później chcieliśmy zostać gospodarzem F4 LM. Udało się.
Jaki jest cel naszej działalności dziś?
Z pewnością nie jest tym celem wygranie LM. Dlaczego nie jest? Bo nie robimy niczego, żeby tę LM wygrać. Pewno, że próbujemy, ale nie jest to tak mocna próba, jak np. Skry kilka lat temu. W tych rozgrywkach startujemy na zasadzie: "Przy dobrym losowaniu dostać się do F4, no i może coś się uwalczy...". Nawet nie "wywalczy", ale "uwalczy".
Już nie chodzi nam o istnienie w oparciu o własnych wychowanków. Tak idea od początku była mrzonką.
Już widać, że bez sztucznych zakazów, nawet mistrzostwa Polski nie da się zrobić samymi Polakami, więc i tę ideę szlag trafił.
Wychodzi mi, że istniejemy po to, żeby walczyć o medale mistrzostw Polski. Nawet nie chodzi o złoto. Chodzi o jakiś medal. A może Puchar Polski wygramy?
Pewne jest dla mnie, że nie robimy zawodowego klubu. Dlaczego tak myślę? Bo nie zatrudniamy zawodowców. Gdybyśmy zatrudniali zawodowców to wiedzielibyśmy, że każdy pracownik pracuje tak źle, jak tylko może. Przypomnę, że pracownik to osoba wykonująca coś pod czyimś kierownictwem.
Dlaczego wczoraj tak haniebnie przegraliśmy? Bo mogliśmy sobie na to pozwolić.
Mogliśmy sobie na to pozwolić, bo mogliśmy sobie pozwolić na dość haniebny finał rok temu. Mogliśmy sobie pozwolić na dość haniebny dwumecz z Lube. Mogliśmy sobie pozwolić na to (i nie tylko na to), bo poczuliśmy się spełnieni.
Być może wywalczymy w tym roku mistrzostwo Polski. Marne są na to szanse, ale nie takie rzeczy się już widziało. Nasze spełnienie będzie wtedy odrobinkę bardziej pełne (o ile spełnienie może być bardziej pełne
), ale co dalej?
Nie zmierzamy do powstania samofinansującego się klubu, bo takowy nie powstanie w badziewiejącej się lidze.
Ktoś miał dobry humor - dawał więcej. Teraz ma trochę gorszy humor = da mniej. Jak się humor całkiem zepsuje, to nie da nic. Ot, taki "sens istnienia".
Ja już prawie wszystko w siatkówce widziałem. tego, czego nie widziałem, już chyba nie zobaczę. Dlaczego mam marne szanse? Bo buduje się mozolnie, a rozwala szybciuteńko.
Wiecie dlaczego Zenit (ten z Ball'em i Stanley'em oraz ten z Andersonem i Leonem), Trento czy Biełgorod wygrywały LM? Bo nie mogły sobie pozwolić na jej przegranie.
Nie chce mi się "wywierać presji" na zmianę trenera, rozgrywającego, atakującego czy kogokolwiek innego. Kolejny może osiągnie coś więcej (w co wątpię), ale raczej osiągnie coś mniej. Wiecie dlaczego raczej osiągnie coś mniej? Bo będzie sobie mógł na to pozwolić.
Dlaczego wczoraj "mogliśmy sobie na to pozwolić"? To już zupełnie inna sprawa, na późniejsze, posezonowe rozważania.
Przecież nie po raz pierwszy "mogliśmy sobie pozwolić".