Można i za darmo, ale chyba nie o to chodzi.
W Berlinie i Krakowie płaciliśmy po około 85 euro za 2 dni meczów siatkarskich, ale trybuny były wypełnione dzięki kibicom klubu-gospodarza.
Klubowe Mistrzostwa Świata raczej (to moje wrażenie; nie sprawdzałem) nie biły rekordów frekwencji.
No cóż, decyzja jest podjęta, a więc życie pokaże. Nie wróżę tej decyzji sukcesu, ale chciałbym się mylić.
------------------------------------------
Naśladowanie piłki nożnej w organizacji rozgrywek klubowych uważam za zły pomysł.
Piłka nożna może sobie pozwolić na nudne rozgrywki krajowe. Właściwie z góry wiadomo kto zdobędzie tytuł mistrza Niemiec, Francji, Włoch, Anglii czy nawet Hiszpanii. Panuje tendencja do tworzenia superklubów, które nudę w rozgrywkach krajowych rekompensują grą w Lidze Mistrzów. Reszta klubów krajowych nie jest jeszcze zagrożona finansowo, więc interes się kręci.
W siatkówce jest inaczej. Poza czołówką reszta ledwo zipie. Działa to wszystko na zasadzie: "Bogaty Wujek ma kaprys. Się Wujkowi odwidzi, to klub znika". CEV podpina się pod to wszystko i raz jest "na bogato", a raz "jakoś się to odbyło". Teraz chłopaki z CEV chcą popróbować czegoś a'la finał piłkarskiej LM. Moim zdaniem, nie ma w tym pomyśle nic poza nieuzasadnionymi, wielkomocarstwowymi mrzonkami.
Sezon 16/17 był dla +L tragiczny organizacyjnie tylko z tego powodu, że komuś się zamarzyły rozgrywki według wzorów piłkarskich, które rzekomo są "sprawiedliwe". Ktoś nie zdawał sobie sprawy z tego, że siatkówka klubowa nie utrzyma się z ligowej młocki. No i nastąpił odpływ kibiców. Ryzyko rozgrywania finału LM przy pustych trybunach wzrosło. Po finale w Pradze formuła F4 nastała tylko z tego powodu, że nie było chętnych do oglądania wielkich klubów w neutralnych miastach.
Co skłoniło CEV do takiej fomuły? Przecież w Berlinie był komplet, w Krakowie był komplet. Po co to psuć?