Ostatnimi czasy bardo sensownie "gada" Wojciech Drzyzga. Może to wpływ rzadkich wspólnych występów z Swędrowskim (mam alergię na tego gostka), może po prostu dojrzał do roli eksperta, obiektywnego eksperta. Nie boi się palnąć prawdy , czasami gorzkiej: czy to o Skrze, Zaksie, czy to o leśnych dziadkach z PZPS. O Resovii wypowiada się obiektywnie. Krytykuje co kiepskie, chwali co dobre.
No to jest nas, Rayanie, dwóch.
Swędrowski schodzi na psy.
Drzyzga natomiast wykonał nad sobą wielką pracę. Pozbył się (na antenie, bo nie wiem jaki jest prywatnie) swoich uprzedzeń, fobii, antypatii. I, w przeciwieństwie do "Papy Jarosza" prawie nigdy nie miał syndromu "Papy Drzyzgi", choć nie boi się chwalić Fabiana, gdy ten na to zasługuje. I słusznie.
Zadziwiające jest to, że eksperci (Mazur, Wójtowicz, Drzyzga) często dystansują się od swoich "współkomentowaczy"-redaktorów, a dziennikarzyny nie dostrzegają nietaktów (to delikatne określenie) wygłaszanych na cały kraj.