Zabrakło czasu.
Szczerze powiedziawszy, takiego stanowiska się spodziewałem. Dobrze, że zostało wyartykułowane, bo nie muszę go wywnioskowywać.
Najpierw 2 uwagi:
1. Nie przypominam sobie, żebym twierdził, że trenera powinno się rozliczać na koniec sezonu. Pomyliłeś mnie, Wojtku, z kimś innym.
2. W poprzednim sezonie wyniki nie "leciały na łeb, na szyję". O ile mnie pamięć nie myli, po rundzie zasadniczej byliśmy na 2. miejscu, więc te wyniki średnio "leciały".
Jeśli standardem byłoby "ocenianie trenera po zakończeniu sezonu", to wkrada się w to wszystko pewien błąd logiczny.
Nazwę to "rozliczanie dopiero na zakończeniu sezonu" inaczej: "ocenianie trenera po wyniku, czyli po skutku, jaki jego praca wywołała". Ten rodzaj rozliczenia jest właściwy dla "umowy skutku", czyli umowy o dzieło.
Otóż,
jestem przekonany, że i Resovia, i Adam Góral (osobiście) z rozkoszą przyjęliby, by i z zawodnikami, i z trenerem łączyła klub umowa skutku. Krótko mówiąc: "zajmiesz 1. miejsce to dostaniesz 100.000$, zajmiesz drugie miejsce, to dostaniesz 70.000$, zajmiesz trzecie miejsce, to dostaniesz 60.000$,..., zajmiesz ... miejsce, to nie dostaniesz nic" (kwoty wziąłem z sufitu; chodzi o zasadę). Wtedy standardem byłaby (praktycznie) nierozwiązywalność takich umów przed końcem sezonu.
Problem w tym, że ani jeden trener, ani jeden zawodnik nie zgodzi się zawrzeć takiej umowy. Żaden trener (nie mówiąc o zawodnikach) nie zgodzi się na to, żeby "oceniać go po zakończeniu sezonu", bo większość zostawałaby bez grosza. I trenerzy dobrze o tym wiedzą. Oni nie chcą być rozliczani po sezonie. Oni chcą być rozliczani najrzadziej co miesiąc, a woleliby nawet częściej.
Z tego, co mi wiadomo, kiedyś próbowaliśmy zawrzeć z pewnym zawodnikiem wysoki kontrakt. Stawialiśmy tylko jeden warunek: połowa co miesiąc, a połowa za złoty medal. Był to warunek nie do przyjęcia.
Są premie za medale, ale są to kwoty stosunkowo (do wysokości wynagrodzenia) niewielkie. I są to pieniądze "ponadkontraktowe" - pewien rodzaj dobrowolności klubu.
Skoro nikt z trenerów nie chce umowy skutku, zawierane są umowy starannego działania. A staranność tego działania jest oceniana bardzo subiektywnie. Za ten subiektywizm oceny trzeba zapłacić, ale z tym nie ma problemu - płacimy. W przypadku zawodników jest problem z podażą w trakcie sezonu i z dopuszczeniem do rozgrywek, więc tak sobie trwamy do końca sezonu. W przypadku trenerów jest ich nadpodaż, więc nie ma problemu ze zmianą w trakcie sezonu.
Ponieważ taki "standard" nie działa w obie strony (a chyba powinien, no nie? byłoby sprawiedliwie), nie ma sensu ustanawianie go.