Za dzisiejszy mecz duży "plus ujemny" ma u mnie Cretu. Powymieniał wszystkich kaleczących grę, z tym, że głównego winowajcę wymienił na końcu. O wiele za późno.
To co gra Redwitz, to jest kryminał. Chodzę na siatkówkę od ponad 40 lat i takiej padliny na rozegraniu na poziomie zawodowym nie widziałem w swoim życiu. Rozumiem przełamywanie zawodnika, ale Redwitza przełamać się nie da. Można go co najwyżej połamać. Statystyki w ataku Schulza, są w dużej części pokłosiem "gry" Redwitza. Nie mogę pojąć, jak można było się wyzbyć ogranego i wrośniętego w środowisko rzeszowskie starego, przeciętnego Tichacka i w zamian wziąć jeszcze starszego i dramatycznie beznadziejnego Brazylijczyka. Wiem, że Tichackowi było nie do końca po drodze z Kowalem, ale prywatne animozje mają chyba jakieś granice.
Wszyscy narzekają na Mikę i mają rację, bo jest w beznadziejnej formie. Przypominam jednak, że 2 pierwsze sety przegraliśmy z Miką w kwadracie, a 2 kolejne wygraliśmy z nim na boisku. On nie był główną przyczyną porażki, chociaż się do niej walnie dołożył. Jestem w stanie zaryzykować twierdzenie, że gdyby Redwitz zszedł z boiska po 1 secie, ten mecz wygralibyśmy 3:1. Z Miką, czy bez niego. Tie-break przegraliśmy jak prawie wszystkie sety grane w tym sezonie pod presją, kiedy to chłopakom się trzęsą ręce, a zaczęły się trząść jak Olsztyn odjechał na 4:1. Nie mogą po prostu jeszcze wyjść z dołka psychicznego po serii porażek.