No co się czepiacie? Każda dyscyplina ma swoje klimaty. A klimaty piłkarskie na tym poziomie rozgrywek są cudowne. Kto nigdy nie był, ten nie wie co stracił.
Ja kocham kibicować takim igrzyskom ciała i ducha.
Ileż w nich namiętności, pasji, a nawet (nie bójmy się tego słowa!) heroizmu i szlachetnej, niemal rycerskiej rywalizacji.
A przeżycia! Od nirwany do płaczu nad marnością tego świata.
Iluż można doznać przygód...
Wiele lat temu z kumplem zabłądziliśmy na rowerach na mecz, chyba Woli Rafałowskiej z Cierpiszem. Chwała Bogu, że mieliśmy dobre rowery. Wynik był "w pałę" dla miejscowych. Mimo, ze nasze serca nie biły ani po stronie Woli Rafałowskiej, ani po stronie Cierpisza, to po ostatnim gwizdku sędziego (chwycił ciuchy i biegiem do samochodu), zostaliśmy posądzeni o sympatię dla jednej z drużyn i wtedy serca nasze zabiły! Ba, waliły jak młot pneumatyczny. Silne związki społeczne, ukształtowane na poziomie tzw. "małej ojczyzny", okazały się bodźcem do takiego pałera, że Lens Armstrong mógłby się wiele od nas nauczyć. Adrenalina czyni cuda. Sztuczny doping to kaszka z mleczkiem.
Dopóki ktoś przejmuje się, że Palikówka ma mecz w pałę - nie zginęła Rzeczpospolita i nie zginie!