Jest jeszcze jedno wyjście. Mała frekwencja na meczu z Berlinem. Wbrew pozorom dla korporacji miałoby to znaczenie. Pomimo sprzedanych biletów puste krzesła na hali na Podpromiu byłyby odnotowane przez media, tym bardziej, że będzie transmisja. Warość medialna poleciałaby w dół.
Może warto odżałować 25 (35) zł za zakupiony bilet i zostać w domu. Mecz jest w telewizji, zatem mało tracimy.
Musimy pokazać, że nie jesteśmy debilami i nie łykamy tanich i głupich tłumaczeń.